Badania Sciensano, które opisuje w czwartek (25 czerwca) publiczny nadawca VRT, przeprowadzono już po zniesieniu większości ograniczeń, między 28 maja a 3 czerwca wśród 34 tys. respondentów. Najgorzej kryzys związany z koronawirusem odbił się na sytuacji osób samotnie wychowujących dzieci i bezrobotnych. Co szósta z nich wskazuje, że ledwo wiąże koniec z końcem i płaci rachunki na czas. Niektórzy z ankietowanych wyrażali obawę, że może im wręcz zabraknąć na jedzenie. "5 proc. badanych miało problemy z zakupem żywności, a 10 proc. musiało dokonać innego wyboru i przejść na żywność, której nie można nazwać zrównoważoną i zdrową" - podkreślił cytowany przez VRT ekspert Sciensano Stefaan Demarest. Poprawił się stan psychiczny badanych Choć sytuacja finansowa znacznej grupy ludności nie jest najlepsza, poprawił się stan psychiczny biorących udział w badaniu w porównaniu z początkiem pandemii. Mimo wszystko wiele osób czuje się gorzej niż w normalnych czasach. Badania wskazują na zaburzenia lękowe i depresje. Jeden na czterech respondentów uważa, że wciąż ma duże szanse zakażenia się wirusem w nadchodzącym czasie. Sytuacja epidemiologiczna w Belgii Sytuacja epidemiologiczna w Belgii znacznie się poprawiła od kwietnia, gdy w szczycie pandemii zgłaszano ponad tysiąc zakażeń dziennie. Teraz średnio raportowanych jest mniej niż 100 nowych przypadków SARS-CoV-2 i kilka zgonów dziennie. Gospodarka i życie społeczne zostały odmrożone w maju i na początku czerwca, jednak są branże, które cały czas nie mogą funkcjonować. Premier Sophie Wilmes wprawdzie nie poruszyła tego temu po środowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, ale firmy cały czas są zachęcane do tego, by w miarę możliwości ich pracownicy pracowali z domów. "Należy nadal zachęcać do telepracy" - napisał na Twitterze wirusolog Marc Van Ranst, który należy do grupy ekspertów ds. strategii wyjścia z obostrzeń. W wielu przedsiębiorstwach zakończono już jednak z pracą zdalną. "Kiedy patrzymy na natężenie ruchu, niestety widzimy, że telepraca prawie zniknęła. To jest rozczarowujące" - ocenił Van Ranst. Rozluźnienie obostrzeń Mimo że wirus nie zniknął, rozluźnienie obostrzeń skłoniło niektórych do tego, by funkcjonować jak przed pandemią. W miniony weekend na jednym z popularnych placów Brukseli zebrało się w nocy kilkaset osób, by uczestniczyć w spontanicznej imprezie po zamknięciu barów. Kluby nocne i dyskoteki cały czas są zamknięte w Belgii, a puby czy restauracje mogą być otwarte maksymalnie do godz. 1 w nocy. Gdy media społecznościowe obiegły zdjęcia i filmy z imprezy w Brukseli, na policję, której interwencja okazała się mało skuteczna, spadła fala krytyki. Do weekendowych ekscesów odnosiła się też szefowa rządu. "Wszyscy byliśmy zszokowani. Nie skończyliśmy jeszcze z koronawirusem. Musimy wytrwać. Jeśli chronię siebie, to chronię też innych" - mówiła po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego Wilmes. Przedstawiciele służb mundurowych zapowiedzieli, że będą bardziej restrykcyjnie podchodzić do tego rodzaju wydarzeń. Wcześniejsze interwencje m.in. w komunikacji publicznej wymusiły dyscyplinę, jeśli chodzi o przestrzeganie zasad. W Brukseli ciężko o osobę bez maski w metrze czy autobusie miejskim. Podobnie sytuacja wygląda w sklepach. Gorzej na ulicach - tylko na niektórych jest obowiązek zakrywania ust i nosa, ale wiele osób go ignoruje. Zapowiedziana na 1 lipca czwarta faza znoszenia restrykcji przyniesie m.in. zwiększenie do 15 liczby osób, z którymi można się spotykać tygodniowo, a także otwarcie basenów. Szkoły, choć przywrócone do funkcjonowania już jakiś czas temu, nie działają w pełnym wymiarze. Niektórych klas w ogóle nie otwarto, inne przyjmują uczniów tylko kilka razy w tygodniu. W ciągu ostatniej doby w Belgii wykryto 109 nowych zakażeń Sars-Cov-2. Od początku pandemii odnotowano 61 007 przypadków koronawirusa. Zmarło 9 726 osób. Z Brukseli Krzysztof Strzępka