W kilku chińskich miastach zgłoszono w ostatnich dniach nowe zakażenia koronawirusem, co podsyciło obawy o drugą falę pandemii w tym kraju. Lokalni urzędnicy w Szanghaju i Tiencinie twierdzą, że wirus przybył z zagranicy na importowanych towarach. Dwaj pracownicy portu w Tiencinie zakazili się koronawirusem poprzez kontakt ze sprowadzanymi z Ameryki Północnej świńskimi głowami - oświadczył na konferencji prasowej przedstawiciel miejskiego Centrum Kontroli Chorób Zhang Ying. Produkty nie zostały przebadane na obecność wirusa, ale w miejscu, w którym towar leżał po wyciągnięciu z magazynu, znaleziono taką samą odmianę patogenu, jaką wykryto u zakażonych pracowników - zaznaczył urzędnik. Siedem przypadków w Szanghaju W Szanghaju, gdzie przez pięć miesięcy nie wykrywano lokalnych infekcji, od 9 listopada zgłoszono siedem nowych przypadków COVID-19. Władze miasta twierdzą, że pierwsi pacjenci to pracownicy lotniska, którzy 30 października bez maseczek ochronnych czyścili od środka pochodzący z Ameryki Północnej kontener. - Badania w Chinach i za granicą wykazały, że koronawirus może przetrwać w zamkniętym, wilgotnym środowisku - powiedział urzędnik szanghajskiego Centrum Kontroli Chorób Sun Xiaodong. Nie sprecyzował, czy przebadane zostały próbki pobrane z kontenera. W Tiencinie po wykryciu nowych zakażeń lokalnych władze poddały testom przesiewowym prawie 2,5 mln mieszkańców jednej z dzielnic miasta. Wszystkie te badania dały wynik ujemny - poinformowała miejscowa komisja zdrowia. Skrupulatne kontrole Chińskie władze wielokrotnie informowały o przypadkach wykrycia koronawirusa na opakowaniach żywności sprowadzanej z zagranicy. Stosują również skrupulatne kontrole takich produktów i tymczasowe zakazy importu wobec eksporterów, których towar uznano za zainfekowany. W Chinach kontynentalnych największa fala zakażeń minęła w marcu, ale od tamtej pory w niektórych miastach i regionach pojawiały się lokalne ogniska infekcji na mniejszą skalę. Władze stanowczo na nie reagowały, stosując masowe testy przesiewowe i ograniczenia w ruchu osób, by nie dopuścić do drugiej fali pandemii w całym kraju. Z Kantonu Andrzej Borowiak