Brazylijczycy, których ojczyzna jest od połowy maja szóstym krajem świata pod względem liczby zgonów z powodu koronawirusa, w najbliższych godzinach mają poznać nazwisko trzeciego już szefa najbardziej strategicznego obecnie resortu. Według niektórych piątkowych doniesień brazylijskich mediów na miejsce poprzednich, cywilnych ministrów Bolsonaro wyznaczy zaufanego wojskowego, generała Eduardo Pazuellę. Mianowany 16 kwietnia na szefa resortu zdrowia onkolog Nelson Teich zastąpił na tym stanowisku Luiza Henrique Mandettę, lekarza zdymisjonowanego przez prezydenta z powodu niepodporządkowania się jego zaleceniom w sprawie bardzo daleko idącego rozluźnienia środków bezpieczeństwa mających ograniczać rozwój pandemii. Teich również nie poparł prezydenckich projektów. Tymczasem Bolsonaro lansował go początkowo jako zwolennika jego "strategii otwarcia gospodarki" mimo trwającej pandemii. "Taka sobie grypka" Szef państwa powtarzał na licznych spotkaniach i wiecach z udziałem swoich zwolenników, że koronawirus to "taka sobie grypka", podczas gdy przede wszystkim należy ratować gospodarkę. Teich już po kilku dniach kierowania resortem zdrowia, podobnie jak jego poprzednik, zajął bardzo ostrożne stanowisko wobec zapowiedzianego przez szefa państwa otwarcia działalności gospodarczej i zniesienia ograniczeń. Jak komentuje w piątek portal informacyjny "Jornal do Brasil", rozbieżności między prezydentem a nowym ministrem zdrowia stały się nie do przezwyciężenia, gdy 11 maja Bolsonaro niespodziewanie ogłosił początek "wielkiego rozluźnienia zakazów morderczych dla gospodarki", tj. dekret w sprawie otwarcia salonów piękności, zakładów fryzjerskich i siłowni. Ma to być jedynie wstęp do całkowitego zniesienia ograniczeń w życiu codziennym i gospodarczym. Tymczasem Teich uzależniał ich uelastycznianie od postępów w zwalczaniu pandemii. Podobnie jak to było w przypadku jego poprzednika, nowy minister zdrowia bardzo ostrożnie wypowiadał się też o przydatności chlorochiny w walce z COVID-19, podczas gdy prezydent Bolsonaro dawał publicznie wyraz swemu przekonaniu o "całkowitej skuteczności" tego leku. Sceptyczne regiony Podczas gdy decyzje prezydenta w sprawie "normalizacji" - według badań opinii publicznej - mają poparcie co najmniej 30 proc. Brazylijczyków, gubernatorzy trzech stanów Brazylii - Para, Ceara i Maranhao - zapowiedzieli, że nie podporządkują się prezydenckim dekretom, bo zagrażają one zdrowiu i życiu obywateli. Stan San Paulo, który ma kluczowe znaczenie dla gospodarki i finansów Brazylii, nie podjął jeszcze decyzji. Najwyższy Trybunał Federalny podjął już w kwietniu uchwałę, na mocy której w przypadku konfliktu między stanowymi normami prawnymi a normami państwowymi (ustanawianymi przez prezydenta i władze centralne) władze stanowe mogą unieważniać narzucane im zarządzenia. Gubernatorzy prowincji i władze stanowe cieszą się w Brazylii szeroką autonomią. 7 maja Bolsonaro w gronie najbliższych współpracowników złożył niezapowiadaną wizytę w siedzibie Najwyższego Trybunału Federalnego i zażądał od jego członków poparcia decyzji, którą zamierza ogłosić. Ma ona dotyczyć "otwarcia handlu i działalności produkcyjnej w całym kraju". Jak skomentował w piątek "Jornal do Brasil", była to "próba wywarcia presji na Trybunał".