Z badania wielodyscyplinarnego zespołu ekspertów z Murcji, uniwersytetu Walencji oraz madryckiej Wyższej Rady Badań Naukowych (CSIC) wynika, że nasilenia przypadków zakażenia SARS-CoV-2 można było się spodziewać w Murcji już 12 marca. Wówczas w stolicy tego południowo-wschodniego regionu Hiszpanii notowanych było zaledwie kilka przypadków zachorowania na COVID-19. Ekipa naukowców współpracujących z miejskimi zakładami uzdatniania wody w Murcji ustaliła, że badanie ścieków pozwoliło z ponad tygodniowym wyprzedzeniem przewidzieć nasilenie liczby infekcji w mieście. Podobne wnioski przyniosły rozpoczęte w marcu badania obecności koronawirusa w wodach ściekowych trzech miast regionu Murcji: Lorca, Cieza i Totana. Obecność kwasów rybonukleinowych (RNA) koronawirusa w ściekach stwierdzono tam już 16 dni przed pierwszym potwierdzonym przypadkiem zachorowania na COVID-19. Biorąca udział w badaniu Gloria Sanchez z CSIC potwierdziła, że również w Walencji próbki ze ścieków pobranych z kanałów miejskich 24 lutego wskazywały na zbliżającą się eksplozję epidemii. Nastąpiła ona dwa tygodnie później. Woda z kranu nie zagraża Hiszpańscy eksperci twierdzą, że analiza wody ściekowej jest skutecznym sposobem określania w danym regionie stopnia rozwoju epidemii. Potwierdzają jednocześnie skuteczność procesu uzdatniania wody zawierającej koronawirusa. Z przeprowadzonych badań wody ściekowej oczyszczonej w miejskich zakładach uzdatniania wody w Murcji wynika, że po tym procesie nie zawiera ona już kwasów rybonukleinowych wirusa, które mogłyby prowadzić do kolejnych zakażeń. Poza ludzkim organizmem wirus szybko przestaje być niebezpieczny, choć wciąż pozostają fragmenty jego RNA, umożliwiające jego identyfikację. Wzrost stężenia wirusa w ściekach poprzedza wystąpienie objawów klinicznych, dając opiece medycznej nieco czasu na przygotowania. Podobnie jest w przypadku innych chorób - prowadzone w Izraelu badania ścieków wykryły epidemię polio z lat 2013-14, zanim pojawił się uchwytny klinicznie wzrost zachorowań.