Gdyby opierać się tylko na liczbach, to większe zagrożenie w tej chwili niesie wirus grypy sezonowej. - Ale nie odbija się to takich echem, dlatego, że z grypą jesteśmy oswojeni. A koronawirus jest nowy - mówi prof. Jankowski. Przypomnijmy, według Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny, tylko w lutym z powodu powikłań pogrypowych zmarły 23 osoby. Prawie 800 tys. na nią zachorowało. W sumie w całym poprzednim sezonie jesienno-zimowym (2018/2019) grypa spowodowała śmierć 143 osób. - I nikt z tego powodu nie panikuje - mówi obrazowo dr Mirosław Szura, onkolog. Jak twierdzi, teraz wszyscy mają psychozę w sprawie koronawirusa, tak jakby nie było innych chorób. - To jest oczywiście duży problem, ale jest wiele innych dziedzin, które wymagają uwagi. Plus jest taki, że ludzie zaczęli częściej myć ręce i stosować środki dezynfekcyjne, choć powinno się to robić regularnie, nie tylko z powodu koronawirusa - mówi dr Szura. Wykupując wszystko, ludzie zaczynają głupieć. A dlaczego się nie badają? Inny z lekarzy, który chce pozostać anonimowy, przypomina scenę z ostatnich dni. Jak mówi, był "przerażony", gdy dowiedział się od innych pracowników szpitala, że wszyscy wykupują wszystko ze sklepów. - Rzeczywiście, w sklepie nie było ani papieru toaletowego, ani mydła. Ludzie w taki sposób zaczynają głupieć. To jest co najmniej tak samo niebezpieczne i niepotrzebne - mówi. Bo jednocześnie - jak podkreśla - nie wykonują podstawowych badań profilaktycznych. Albo robią to bardzo rzadko. Dr Jankowski zwraca uwagę na jeszcze inną rzecz. W Polsce najczęstszą przyczyną śmierci nie są wirusy czy generalnie choroby zakaźne, ale choroby układu krążenia, które przyczyniają się do 43 proc. wszystkich zgonów. Na drugim miejscu są nowotwory (26 proc.). - To główne choroby, które zagrażają zdrowiu i życiu Polaków. Oczywiście, nie chodzi tutaj o zderzenie tych liczb z koronawirusem, bo to jest potencjalnie poważne zagrożenie, ale warto zdać sobie sprawę z przyczyn, które do tych chorób prowadzą. Niezdrowy tryb życia, nadwaga, palenie tytoniu - to są najważniejsze powody - przypomina. Dlatego - jak mówi - atmosfera, która się pojawiła się w Polsce w przestrzeni publicznej w ostatnich dniach, jest przesadzona. - Niewątpliwie trzeba przedsięwziąć niezbędne środki ostrożności. Uważać na osoby, które chodzą chore w przestrzeni publicznej, a najlepiej zostawać w domu, jeśli wychodzenie nie jest konieczne, często myć ręce, ale nie tylko teraz z powodu zagrożenia koronawirusem, unikać pocałunków na powitanie. Osoby, które mają jakąkolwiek infekcję, nawet zwykłe przeziębienie, są bardziej podatne na infekcję, więc lepiej zostać w domu - mówi, ale zaraz dodaje, że na co dzień przywiązujemy za małą wagę do profilaktyki. Do zdrowego odżywiania się, do diety bogatej w owoce i warzywa. - To jest zawsze wskazane i zalecane. Taka dieta, podobnie jak regularna aktywność fizyczna, zmniejsza ryzyko infekcji, ale też chorób serca czy nowotworów - przypomina. "Co roku ponad 20 tysięcy ludzi umiera na raka płuc" - Całe życie walczyłam, jako pulmonolog, o to, aby ludzie zasłaniali się przy kaszleniu, kichaniu; żeby myli ręce. Tymczasem zdarzają się ciągle pacjenci, którym należy przypominać, żeby nie kasłali w naszą stronę. Pytają: A dlaczego? Ano dlatego, że obecność wirusa nie jest przecież wykluczona. To konkretna sytuacja, z którą miałam ostatnio do czynienia, kiedy już wiadomo było, że koronawirus jest bardzo blisko - mówi dr Anna Prokop-Staszecka, wieloletnia dyrektor Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie. Jak podkreśla, teraz jest kilka ważnych pytań: czy ten wirus będzie mutował, czy zostanie wynaleziona przeciwko niemu szczepionka, czy będzie się wyciszał, jak w przypadku poprzednich dużych epidemii? - Tego jeszcze nie wiemy, choć niektóre sygnały mogą być niepokojące. Jest też inne pytanie, tak samo ważne: wszyscy przejmują się infekcją z Wuhanu, a nie zastanawiają się, że co roku ponad 20 tys. ludzi umiera na raka płuc - przypomina. Jednocześnie dr Prokop-Staszecka przestrzega przed lekceważeniem koronawirusa. - W tej chwili rzeczywiście nie ma ważniejszego problemu. Tym bardziej, że do końca nie wiemy, co się dzieje w Chinach. Jest ciągle za dużo niewiadomych, aby uzyskać końcowy wynik. Ale paniki boję się jeszcze bardziej. A masowe zakupy, jakby był koniec świata, właśnie zmierzają w tym kierunku. Nie lekceważmy zagrożenia, ale nie poddawajmy się panice i regularnie się badajmy - mówi wieloletnia dyrektor Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie. Palacze bardziej podatni na infekcje Dr Prokop-Staszecka nie chce jednak w żaden sposób porównywać epidemii koronawirusa z innymi poważnymi problemami zdrowotnymi, np. ze śmiertelnością spowodowaną smogiem. - Dlatego, że ciągle mamy za mało danych i nie wiemy, czy to jest zagrożenie większe czy mniejsze. Dzisiaj najważniejsze jest to, aby zachować spokój, być ostrożnym i mieć świadomość, że profilaktyka jest jeszcze bardziej skuteczna - mówi. - Wiemy, że osoby palące są bardziej podatne na infekcje układu oddechowego, ale najnowsze doniesienia z Chin wskazują, że również na koronawirusa - dodaje dr Jankowski.