Ile zakażeń zanotujemy w szczycie piątej fali wywołanej wariantem Omikron? - Spodziewaliśmy się średniej z siedmiu dni na poziomie 130 tys. stwierdzonych przypadków. Wprowadzono jednak obostrzenia w postaci zamknięcia szkół oraz zalecenie pracy zdalnej, co spowodowało, że prognozy nieznacznie się zmieniły - mówi dr Franciszek Rakowski, kierownik zespołu modelującego ICM Uniwersytetu Warszawskiego, członek zespołu ds. monitorowania i prognozowania epidemii przy ministrze zdrowia. Teraz naukowcy prognozują w szczycie 110 tys. przypadków. Jest jedno "ale". Omikron a system testowania. "Trudna sytuacja dla prognostów" - Na ile nasz system testowy będzie wydolny? Żeby zanotować takie liczby, trzeba by testować około 350-400 tys. osób dziennie - mówi dr Rakowski. Tymczasem dzienna rekordowa liczba wykonanych testów na koronawirusa wyniosła dotąd niecałe 180 tys. - To trudna sytuacja dla prognostów. Zakładamy 110 tys. przypadków, pod warunkiem że wykrywalność zakażeń w społeczeństwie nie będzie sztucznie zaniżona poprzez "efekt sufitowy" systemu testowania. Widząc, jak apteki włączają się do niego, jestem przekonany, że te dane będą zaniżone. Dlatego realnie na liczniku zanotujemy maksymalnie 70-90 tys. zakażeń - mówi. Więcej testów antygenowych? "Możliwe sztuczne skoki" Resort zdrowia zapewnia, że w związku z naporem fali zakażeń Omikronem zwiększenie wydolności testowania jest traktowane priorytetowo. Od ubiegłego tygodnia można za darmo i bez skierowania wykonywać testy antygenowe w aptekach, laboratoriach i punktach pobrań. Aktualnie w całym kraju istnieje 250 takich miejsc. Dla porównania samych aptek jest ponad 13 tys. NFZ zapowiada, że wkrótce kolejne punkty z tzw. szybkimi testami zostaną uruchomione. System rzeczywiście się poszerza, ale powoli i nie bez problemów, tymczasem Omikron szerzy się błyskawicznie. - Zanim to się rozpędzi, będziemy mieli szczyt pandemii i możliwe, że zanotujemy sztuczne skoki zakażeń. Realnie będziemy schodzić z piątej fali, a zwiększona liczna testów pokaże nam wzrost - nie wyklucza specjalista z UW. Koronawirus. Piąta fala o kształcie wulkanu - Jeżeli liczba wykonywanych testów znacząco nie wzrośnie, to spodziewamy się fali o kształcie wulkanu. Mamy wzrosty, później wysycenie i spadki - tłumaczy naukowiec. Jednak jak podkreśla, testy nigdy nie uchwycą realnej skali zakażeń. - Zawsze będzie ona wyższa, niż pokażą to rejestry - podkreśla. W przypadku "szarej strefy", czyli realnej, nieuchwyconej statystycznie liczby zakażeń prognoza od początku jest ta sama. Nawet 800 tys. przypadków dziennie w szczycie. A szczyt - zdaniem naukowców z UW - nastąpi w terminie 10-14 lutego. Już teraz realny udział Omikrona w zakażeniach specjaliści z UW szacują na 80 proc. Najistotniejszy wskaźnik, czyli ilu pacjentów trafi do szpitali? Od początku pandemii największa obawa wiąże się z sytuacją w szpitalach. Głównym celem wprowadzanych obostrzeń jest uniknięcie głębokiej zapaści na oddziałach. Prognozy naukowców poprawiły się pod tym względem. - Obserwując, jak rozwija się fala Omikrona, zawężamy naszą prognozę dla szpitali. Zapowiadamy, że obłożenie będzie na poziomie od 30 tys. do 48 tys. tzw. łóżek covidowych. Najbardziej prawdopodobna zajętość w szczycie to około 35 tys. łóżek - mówi dr Rakowski. Wcześniej najgorsze prognozy przewidywały obłożenie szpitali na poziomie 80 tys. Teraz widać nie tylko mniejszą zjadliwość Omikrona, ale krótszą średnią długość pobytu w szpitalu osoby zakażonej tym wariantem. - Pacjenci przebywają w szpitalach o połowę krócej niż w przypadku wariantu Delta, gdzie było to 10-11 dni. W przypadku Omikrona to około pięć-sześć dni - mówił na antenie Polsat News prof. Tyll Krüger, szef MOCOS - drugiej grupy naukowców prognozującej rozwój pandemii. Dodatkowo ochronę przed Omikronem podnosi przyjęcie trzeciej dawki szczepionki, co potwierdzają badania. - Fala omikronowa jest falą powszechną. Jednak społeczeństwo jest uodpornione - falą Delty i szczepionkami, a Omikron jako wariant rzeczywiście jest łagodniejszy, daje niewielki współczynnik hospitalizacji i prawdopodobnie jeszcze mniejszy współczynnik zgonów. To bardzo dobra wiadomość - mówi Rakowski. Koniec piątej fali. "Proszę państwa, zrzucamy maseczki" Ekspert UW nie jest zaskoczony tym, jak przebiega piąta fala. - Spodziewaliśmy się gwałtownych wzrostów, których dotychczas nie notowano w Polsce. Rekordy już padły, a trend nadal jest wzrostowy. Pozytywnie trzeba za to traktować fakt, że ryzyko związane z hospitalizacjami konsekwentnie maleje - mówi. Dr Franciszek Rakowski na horyzoncie widzi już koniec. Wylicza, że piąta fala skończy się w marcu. - Mam nadzieję, że wówczas nadejdzie moment, kiedy eksperci wspólnie będą mogli oznajmić: "proszę państwa, zrzucamy maseczki. Wchodzimy w normalne życie. Kończą się restrykcje. Kończy się okres pandemii" - mówi Interii. A potem? Wirusolodzy wskazują, że przejdziemy w tryb endemii, a COVID-19 stanie się kolejną chorobą wirusową nasilającą się okresowo.