W niedzielę przed nowojorskim Ratuszem zgromadzili niezadowoleni rodzice, a także pracownicy miejscy zatrudnieni w szkołach z żądaniem przywrócenia możliwości zdalnego kształcenia. Zwracają uwagę, że wariant Delta, wciąż powoduje w mieście wzrost liczby zachorowań na COVID-19. - Nie ma większej odpowiedzialności rodzica niż zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom. (...) Rodzice, czy wysłalibyście swoje dziecko do płonącego budynku? To dlaczego mielibyśmy narażać je na rozpowszechniającego się w błyskawicznym tempie wirusa? - pytała retorycznie dyrektor generalna organizacji rodziców w Nowym Jorku (PSPNY) Tanesha Grant, cytowana przez lokalną telewizję NY1. W przeciwieństwie do zeszłego roku, uczniowie w miejskim systemie szkół publicznych nie będą mieli możliwości nauki zdalnej. Nie mają też obowiązku poddania się szczepieniom przeciw koronawirusowi. Nauczyciele i inni pracownicy muszą to zrobić do 27 września. Kanclerz szkół nowojorskich Meisha Porter ogłosiła niedawno, że jeśli rodzic pozbawia swoje dziecko edukacji, z interwencją może wystąpić Urząd ds. Usług dla Dzieci (ACS). Nie jest jasne, czy są w takich przypadkach przewidywane sankcję. "Nie pozwolę mu wejść do budynku szkoły" Niektórzy z przemawiających na wiecu rodziców rozważają nieposyłanie dzieci do szkoły. - Proszę, wysłuchajcie nas i zaoferujcie nam to, co mieliśmy w zeszłym roku. (...) Nie pozwolę mu wejść do budynku szkoły, który jest przepełniony i zdjąć maseczki podczas obiadu w stołówce - mówiła Jennifer Goddard, matka 10-letniego ucznia chorego na astmę. Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio zakłada, że zdecydowana większość uczniów wróci do klas w poniedziałek. Bierze pod uwagę w niektórych przypadkach zwłokę w rozpoczęciu nauki przez kilka dni. - Myślę, że zobaczymy niewielką liczbę rodziców, którzy będą czekać, ale zdecydowana większość pośle dzieci w pierwszym dniu. Jeśli na początku roku szkolnego rodzic nie będzie gotowy, będziemy z nim rozmawiać - przywołuje wypowiedź de Blasio z zeszłego tygodnia portal Gothamist.