W Wiśle została zorganizowana konferencja prasowa przedstawicieli branży turystycznej na temat skutków rządowych obostrzeń. Przedstawiciele branży domagali się, aby decyzje ich dotyczące były z nimi konsultowane. - Sytuacja w branży turystycznej w takich miastach jak nasze jest dramatyczna. Właściwie nie otrzymaliśmy żadnej pomocy, a skumulowane ferii ma efekt, jaki widać. Są straszliwe korki, wyciągi, chociaż bez narciarzy, są przepełnione. Wszyscy mają dosyć lockdownu - powiedziała Karolina Wantulok, prezes Wiślańskiej Organizacji Turystycznej. Jej zdaniem, rząd nie reaguje na prośby, wskazówki przedsiębiorców. - 85 procent mieszkańców żyje z turystyki. Trzeba nazwać rzecz po imieniu, branża turystyczna w Wiśle i podobnych miejscowościach umiera - dodała prezes. Prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej Mirosław Bator także zwrócił uwagę, że bez względu na obostrzenia i tak w miejscowościach górskich są tłumy. Tylko że w tym sezonie zimowym nie mają z tego korzyści lokalni przedsiębiorcy. Szczyrkowska Izba Gospodarcza zrzesza kilkadziesiąt podmiotów gospodarczych. Jest członkiem Izby Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej. Sytuacja wpływa na finanse samorządów - Dołączamy się do tych trudnych głosów, głosów rozpaczy w kontekście możliwości prowadzenia działalności gospodarczej i także pomocy, na którą oczekują przedsiębiorcy - powiedział burmistrz Wisły Tomasz Bujok. On, jak i burmistrz Szczyrku Antoni Byrda, przyznają, że istniejąca sytuacja ma także wpływ na finanse samorządów. - Nie ma co tu ukrywać, problemy finansowe mieszkańców przekładają się na budżet gminny. W Szczyrku 90 procent dochodów gminnego budżetu tworzą przychodzą z turystyki - dodał Byrda. "Narciarstwo jest sportem bezpiecznym" - W tym momencie stoki są otwarte, ale nie dla klientów - zwrócił uwagę Arkadiusz Matuszyński, pełnomocnik zarządu Wiślańskiego Skipassu. - Mówimy dość sytuacji, w której nie wiemy, co mamy robić dalej - powiedział. Wyjaśniając, że branża nie wie, co wydarzy się 18 stycznia i czy będzie mogła funkcjonować w reżimie sanitarnym. Podkreśli, że przed zamknięciem, stoki dobrze funkcjonowały w reżimie sanitarnym i nie były źródłem zakażeń. - Narciarstwo jest sportem bezpiecznym, będziemy to powtarzać do znudzenia, aż wreszcie ktoś nas usłyszy i zacznie z nami rozmawiać - powiedział Arkadiusz Matuszyński. - Narciarze i snowbordziści mają rękawice, mają zasłonięte usta i nos. To jest sport, którego nie da się uprawiać nie zachowując odległości na stoku - podkreślił. Przedsiębiorcy deklarowali, że zależy im na tym, by otworzyć działalność na nowo jak najszybciej.