W środę Jacek Sasin powiedział w Programie Pierwszym Polskiego Radia: "Tym problemem chociażby jest w tej chwili zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety, występuje taki problem, jak brak woli części środowiska lekarskiego - chcę to wyraźnie powiedzieć: części, bo oczywiście bardzo wielu lekarzy i bardzo wiele pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki - ale część tych obowiązków wykonywać nie chce". W czwartek Sasinowi wtórowali kolejni politycy. Michał Dworczyk w TVN24: "Zwiększyliśmy liczbę miejsc na studiach medycznych, wykonujemy inne działania, żeby ten personel uzupełniać, ale to nie są problemy, które da się rozwiązać w ciągu jednego czy dwóch dni. Rzeczywiście problemem jest ignorowanie czy brak stawiennictwa przez niektórych przedstawicieli personelu medycznego". Ryszard Terlecki w radiu Wnet: "Przygotowujemy, Ministerstwo Zdrowia przygotowuje specjalną ustawę w tej sprawie i być może w najbliższych dniach zostanie zwołane nadzwyczajne posiedzenie Sejmu". Już wiadomo, że nadzwyczajne posiedzenie Sejmu odbędzie się prawdopodobnie na początku przyszłego tygodnia. Wówczas mamy też poznać szczegóły tego projektu. Jak przekazał podczas czwartkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki, w projekcie ma znaleźć się gwarancja dodatkowego wynagrodzenia dla lekarza przenoszonego. Do kogo trafiły skierowania? W przestrzeni medialnej pojawiły się informacje, że to izby lekarskie kierują lekarzy do pracy przy pandemii. W praktyce jednak to wojewodowie wydają takie decyzje, choć mogą wcześniej wystąpić do izby o listę lekarzy. - Nie jest prawdą, że to izby kierują lekarzy do pracy przy zwalczaniu epidemii. Zgodnie z prawem to bezpośrednio wojewoda kieruje. Izby nie pośredniczą, a jedynie rozpowszechniają apel wojewody w tej sprawie. Lekarze codziennie pracują w szpitalach, przychodniach, zajmując się pacjentami chorymi nie tylko na COVID-19 - mówi Interii Tomasz Imiela, członek Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiły się informacje, że wśród adresatów skierowań były np. lekarki na urlopach macierzyńskich czy matki trojga dzieci. - Mieliśmy sygnały o błędnych skierowaniach, które dotyczyły kobiet ciężarnych, rodziców z małymi dziećmi, opiekunów niepełnosprawnych. Osoby te zgodnie z prawem nie powinny dostać skierowania, a dostały. Często skierowania były wystawiane do pracy z dnia na dzień, dotyczyły np. miejsca oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów. Lekarze zgłaszali się w takich sytuacjach do prawników z naszej izby - mówi nam lekarz z Warszawy. - Warto dodać, że w kontekście pojawiających się w mediach liczb wciąż nie wiemy, ile było wadliwych skierowań dla lekarzy. Podawanie statystyk bez uwzględnienia tych danych stwarza pole do manipulacji. Lekarze chcą skutecznie leczyć, a manipulacje i próby zrzucania na nich przez polityków odpowiedzialności za niewydolność systemu nie powinny mieć miejsca. Teraz medykom potrzebne jest wsparcie i współpraca - przekonuje Imiela. Problemem jest przede wszystkim liczba lekarzy w Polsce. Prawdopodobnie nawet największe przesunięcia w systemie, nawet ustawowe, mogą okazać się niewystarczające. - Biorąc pod uwagę niedobór lekarzy już w standardowych warunkach - nie ma nadmiaru lekarzy, którzy mogliby z dnia na dzień stawić się do pracy przy zwalczaniu epidemii. Bo co z innymi pacjentami, którzy wymagają opieki i pomocy? W Polsce jest najmniej lekarzy w Unii Europejskiej - 2,2 lekarza przypada na tysiąc mieszkańców - kończy Imiela. Łukasz Szpyrka