Badania laboratoryjne potwierdziły 11 539 nowych zakażeń koronawirusem. Najwięcej na Mazowszu - ponad dwa tys. To o 603 chorych mniej niż dzień wcześniej i o 2762 więcej niż w piątek w ubiegłym tygodniu - poinformowało Ministerstwo Zdrowia. "Stabilizacja początku trzeciej fali" - Wyniki z ostatnich trzech dni to taka "stabilizacja początku trzeciej fali". Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że czekają nas jeszcze 3-4 tygodnie wzrostów. Pewnie dojdziemy do poziomu średniej zakażeń na dobę (w ujęciu tygodniowym) na poziomie ok. 12 tysięcy przypadków. To jednak cały czas tylko forma wróżenia. W tym sensie, że nasze zachowania mogą wiele zmienić. 70 procent obecnych zakażeń możemy szybko zredukować bez restrykcji. Wystarczy odpowiedzialność - ocenił Sutkowski. Jego zdaniem szczyt trzecie fali epidemii będzie 20-25 marca. Ekspert wskazuje problem - Źle się dzieje, że nie mamy tylu szczepionek, ile byśmy chcieli. Baliśmy się w grudniu i styczniu o zainteresowanie szczepieniami. Dziś problemem są niedobory preparatu - stwierdził Sutkowski. Dodał jednak, że zaszczepienie dwoma dawkami ponad miliona Polaków to inna sytuacja niż zero takich osób jesienią. Do tego, jego zdaniem, z wirusem naturalnie zetknęło się 8-10 milionów osób. - To pozytywy, które powinny wpłynąć na niższą skalę zakażeń. Wśród negatywów są niewystarczające liczby szczepionek oraz nieodpowiedzialność części osób - dodał. Trudna sytuacja na Warmii i Mazurach Dr Sutkowski, analizując sytuację na Warmii i Mazurach, zwrócił uwagę, jak wiele osób z tego terenu pracuje w Wielkiej Brytanii. Do tego sporo osób z innych części Polski ma tam swoje domki wypoczynkowe. Migracja ludzi była więc bardzo duża, co mogło w ocenie eksperta przyczynić się do wybuchu mocniejszej fali epidemii. - Na wsiach do dziś wiele osób nie chce mieć z tą epidemią nic wspólnego. Nie chcę generalizować, że przestrzeganie obostrzeń jest na niskim poziomie u wszystkich. Wiele osób jednak nie dostosowuje się do rygorów - powiedział Sutkowski.