Zakupione przez rząd szmaciane maseczki nazywano powszechnie "abenomaskami" od nazwiska ówczesnego premiera Shinzo Abego. Zgodnie z lansowanym przez niego planem każde gospodarstwo domowe miało otrzymać za darmo dwie takie maseczki. Plan Abego spotkał się z krytyką i drwinami, a wielu mieszkańców skarżyło się, że maseczki są za małe, przychodzą z opóźnieniem albo nie przychodzą wcale - przypomina japońska agencja Kyodo. Władze chciały też przekazać 140 mln "abenomasek" ośrodkom opieki nad dziećmi i seniorami. W marcu w magazynach wciąż zalegała jednak ponad połowa przeznaczonych na ten cel maseczek - pisze Kyodo. Maseczki kosztowały ponad 100 mln dolarów Według doniesień mediów 82 mln maseczek kosztowały japońskich podatników około 11,5 mld jenów (101 mln dolarów), a kolejne 600 mln jenów pochłonęło przechowywanie ich w magazynie od sierpnia 2020 roku do marca br.Opozycja oskarżyła rząd o marnotrawstwo publicznych pieniędzy. - Wielokrotnie wzywaliśmy do zmiany tego planu, ale premier Abe uważał go za konieczny. Teraz już nikt, nawet premier Abe, nie nosi abenomaski - przyznała wpływowa członkini Konstytucyjnej Partii Demokratycznej Japonii (CDPJ) Renho Saito. Maseczki. Skąd takie nadwyżki? Zastępca sekretarza rządu Yoshihiko Isozaki powiedział dziennikarzom, że władze zakończyły rozdawanie maseczek gospodarstwom domowym, a do ośrodków opieki nad seniorami wysyłano je tylko na życzenie, co doprowadziło do nadwyżki. Ocenił przy tym, że rząd postąpił właściwie, a rozdawanie maseczek było "skutecznym sposobem zapobiegania infekcjom w czasie niedoboru maseczek w ubiegłym roku".W niedzielę w Japonii odbędą się wybory parlamentarne.