Był to już czwarty zgon osoby, która przebywała na pokładzie wycieczkowca. Jak podał dziennik "Yomiuri Shimbun", mężczyzna zaraził się koronawirusem, ale japońskie ministerstwo zdrowia dotychczas tego nie potwierdziło. Wycieczkowiec wyruszył z Jokohamy z ponad 3700 pasażerami i członkami załogi w rejs, który został przerwany po wykryciu u jednego z pasażerów koronawirusa. Został on wysadzony na ląd w Hongkongu, a statek powrócił do Jokohamy, gdzie poddano go 4 lutego dwutygodniowej kwarantannie. Ta decyzja władz japońskich była krytykowana, bowiem - zdaniem lekarzy epidemiologów - wirus znalazł na statku idealne wręcz warunki do rozprzestrzeniania się. Dotychczas zainfekowanie koronawirusem wykryto u 691 osób ze statku. Zostały one hospitalizowane w szpitalach japońskich. Pasażerowie, którzy zeszli już na ląd, i u których nie wykryto wirusa, zostali albo przewiezieni do ich krajów (aby odbyć kolejną kwarantannę), albo udali się do domów, japońskich hoteli lub też, gdy mieli kontakt z osobą zarażoną, zostali umieszczeni w specjalnych ośrodkach recepcyjnych.