Wobec pogarszających się danych epidemicznych podczas czwartej fali pandemii w Izraelu prof. Zarka przyznał, że kraj przyjął nieodpowiednią strategię wobec koronawirusa, nie wykorzystał bowiem okresu znacznego spadku liczby zakażeń na zachęcanie niezaszczepionych do szczepionki. Wspomniał także o innych "błędach" i oznajmił, że wariant Delta "zaskoczył" Izrael. - Popełniliśmy chyba trochę błędów, gdy myśleliśmy, że wygraliśmy wojnę. Teraz zdajemy sobie sprawę, że to była tylko bitwa, a wojna wciąż trwa. Musimy nadal tłumaczyć i przekonywać ludzi do szczepienia - zaznaczył. COVID-19. "Maseczki przez wiele miesięcy, a może lat" Mimo tysięcy nowych zakażeń dziennie Zarka zdecydowanie wypowiedział się jednak przeciwko lockdownowi i za świętowaniem z rodzinami i w synagogach zbliżającego się święta Rosz ha-Szana, które w tym roku przypada w dniach 6-8 września. Powiedział, że chociaż zgromadzenia doprowadzą do nowych infekcji, jest to część współistnienia z koronawirusem, które będzie zapewne wymagać długich okresów szczepień przypominających, noszenia maseczek ochronnych i starań o unikanie tłumów. - Covid-19 jest z nami i z nami zostanie. Możliwe, że będziemy musieli nosić maseczki przez wiele miesięcy, a nawet może lat - oznajmił, przyznając, że "ten wirus zmienił świat". "Sądziliśmy, że już wygraliśmy wojnę" Izrael zyskał sobie opinię szczepionkowego lidera, gdyż przystąpił do akcji szczepień wcześnie i była ona szeroka. Kiedy jednak kraj powrócił do normalnego funkcjonowania wczesną wiosną i pojawiły się sugestie, że mógł już osiągnąć odporność zbiorową, starania o zachęcanie pozostałych osób do szczepień osłabły. W czerwcu rozpoczęto wprawdzie szczepienie nastolatków, ale nie towarzyszyła temu widoczna kampania. Obecnie w tym ponad 9-milionowym kraju milion uprawnionych do tego osób jest niezaszczepionych, w tym 140 tys. z najbardziej narażonej grupy powyżej 50. roku życia. W dodatku Izrael zamknął niektóre antywirusowe programy, w tym bardzo skuteczny program ochrony pensjonariuszy domów opieki Magen Awot. - Dwa miesiące temu, gdy świętowaliśmy zwycięstwo nad wirusem i wróciliśmy do normalnego życia, zamknęliśmy niektóre programy i sądziliśmy, że już wygraliśmy wojnę - powiedział Zarka, który został mianowany 14 lipca. - Przestaliśmy tłumaczyć i starać się przekonać do szczepienia. A gdy potem zaczęła się Delta i czwarta fala, znów się tym zajmujemy - dodaje. "Delta nas zaskoczyła" Zarka zaznaczył jednak, że popełniając błędy w walce z pandemią Izrael, podobnie jak inne kraje, nie miał wystarczających danych. - To jest nowy wirus i codziennie się dowiadujemy, co będzie dalej. W oparciu o naszą wiedzę o wirusologii sądziliśmy, że COVID-19 będzie się zachowywać jak grypa czy inne wirusy, ale niestety Delta nas zaskoczyła i szybko się u nas pojawiła". Według specjalisty trzeba powściągnąć oczekiwania wobec przyszłości, gdyż wizja powrotu w przewidywalnym czasie do normalności i życia znanego sprzed pandemii jest nierealistyczna. Zamiast tego Izraelczycy muszą zdać sobie sprawę, że kraj będzie reagować na zmieniającą się sytuację pandemiczną różnymi stopniami otwarcia i zamknięcia. Zarka nadzoruje obecnie akcję podawania dawek przypominających, która - jak się sądzi - jest najintensywniejsza na świecie. Dodatkową dawkę otrzymało już w Izraelu prawie 1,5 mln osób i z wczesnych badań wynika, że rzeczywiście zwiększa ona poziom antyciał. Dawkę przypominającą mogą obecnie otrzymać w Izraelu osoby powyżej 40. roku życia, a w przypadku pracowników służby zdrowia i niektórych innych branż także młodsze. Trzecią dawkę dostały 2/3 Izraelczyków powyżej 90. roku życia, 71 proc. w wieku 80-89 lat i 76 proc. w wieku 70-79 lat. "Będziemy potrzebowali nowego zastrzyku co kilka miesięcy" Według Zarki dawki przypominające staną się teraz częścią życia. - Musimy brać pod uwagę fale pandemii z nowymi wariantami koronawirusa, takimi jak ten nowy z Ameryki Południowej. Wygląda na to, że z powodu słabnięcia skuteczności szczepionki i poziomu antyciał, będziemy potrzebowali nowego zastrzyku co kilka miesięcy - może raz na rok, a może co 5-6 miesięcy - oznajmił. Zarka powiedział, że sądzi, iż pod koniec bieżącego roku albo na początku przyszłego Izrael będzie już podawać preparaty, które są skuteczniejsze przeciw nowym wariantom. - Kiedy osoby z trzecią dawką będą rzadziej chorować, wzrost liczby nowych przypadków spowolni. Musi to nastąpić do Rosz ha-Szana. Dlatego sprawa jest pilna i zabiegamy o szczepienia we wszystkich sytuacjach i wszędzie. Uważamy, że jeśli ludzie zaszczepią się przed Rosz ha-Szana, będziemy mieć mniej poważnych zachorowań. Sądzę więc, że mimo iż pojawią się nowe zakażenia, nie będzie ich tyle, by zabrakło miejsc w szpitalu - powiedział. Wyraził przekonanie, że lockdown w święto byłby "łatwym rozwiązaniem", ale byłoby to niekorzystne dla mieszkańców. Według niego będzie można się spodziewać w tym czasie zgody na zgromadzenia do 50 osób w zamkniętym pomieszczeniu i do 100 na zewnątrz, a także pozostawienia synagog otwartych. - Nie dążę do zera przypadków, dążę do takiego ich poziomu, że kraj będzie mógł nadal funkcjonować z otwartymi targami, szkołami i wykonywaniem potrzebnych usług medycznych - zastrzegł.