Mężczyzna z wioski Seshamnaidu Kandriga od kilku dni miał gorączkę i zgłosił się do miejscowego szpitala. Lekarz nie stwierdził jednak symptomów koronawirusa. "Po powrocie ze szpitala, gdzie leczył się na zapalenie przewodów moczowych i zwykłą grypę, zaczął się dziwnie zachowywać w stosunku do nas. Rzucał w nas kamieniami, prosząc, żebyśmy trzymali się z daleka, bo jest zainfekowany koronawirusem" - opowiedział dziennikowi "Hindustan Times" syn 50-latka, Bara Murali. Lekarze zalecili choremu noszenie maski, aby nie zaraził rodziny ani znajomych wirusową grypą. 50-latek być może błędnie zrozumiał zalecenia lekarzy. "Cały poniedziałek oglądał filmiki wideo z informacjami o koronawirusie i powtarzał, że ma podobne symptomy. Zaatakował nas, kiedy próbowaliśmy wytłumaczyć mu, że nie cierpi na śmiertelna chorobę" - powiedział Murali gazecie "The Times of India". Widząc ojca w złym stanie psychicznym, syn zadzwonił na bezpłatną infolinię, prosząc o pomoc. "Powiedzieli mi, że jeśli ojciec nie odwiedził Chin, nie mam się czym martwić i powinienem go uspokoić" - tłumaczył. Dzień później 50-latek zamknął rodzinę w domu i poszedł na grób swojej matki. Gdy wezwani sąsiedzi wypuścili domowników na zewnątrz, było już za późno. W Indiach potwierdzono dotychczas tylko trzy przypadki nowego koronawirusa w południowym stanie Kerala, u powracających z Chin studentów. Indie monitorują podróżnych wracających z Chin, a ok. 600 ewakuowanych z miasta Wuhan przechodzi obecnie kwarantannę w Delhi. Władze ostrzegają przed rozpowszechnianymi w internecie fałszywymi informacjami na temat wirusa Covid-19.