Strajk zorganizował nowo utworzony związek zawodowy pracowników medycznych, który zarzuca władzom Hongkongu, że nie dbają o bezpieczeństwo mieszkańców. Według szefowej związku Winnie Yu w poniedziałek rano strajk rozpoczęło ponad 1000 pracowników medycznych. Yu zapowiedziała, że jeśli rząd nie spełni żądań związku, we wtorek do akcji dołączy jeszcze 6 tys. osób. "Jeśli rząd nie zamknie granicy, pacjentów będzie więcej. Nie będzie można rozwiązać tego problemu, niezależnie od tego, jak ciężko byśmy pracowali" - powiedział RTHK jeden ze strajkujących. Niezależnie od protestu personelu medycznego w finansowej dzielnicy Central na wyspie Hongkong odbyła się niewielka manifestacja z udziałem kilkudziesięciu osób domagających się zamknięcia granicy, by powstrzymać epidemię i "uratować Hongkong" - podała RTHK. Przedstawiciel hongkońskich władz medycznych Deacons Yeung oświadczył tymczasem, że ponad 60 prywatnych lekarzy zaoferowało pracę w publicznych szpitalach, by zmniejszyć wpływ strajku na pacjentów. Yeung dodał jednak, że mimo tej pomocy braki kadrowe wciąż są poważne. Zaapelował o nieprzyłączanie się do strajku oraz o jedność w obliczu epidemii. Rząd Hongkongu zamknął sześć spośród 14 punktów kontroli granicznej na granicy z Chinami kontynentalnymi, wstrzymał ruch pociągów przez granicę i ograniczył liczbę innych połączeń pasażerskich. Zakazał również wstępu mieszkańcom prowincji Hubei, gdzie odnotowano najwięcej zakażeń wirusem. Nowy koronawirus 2019-nCoV wywołuje zapalenie płuc, które może być śmiertelne. W Chinach kontynentalnych władze potwierdziły do tej pory ponad 17 tys. zakażeń, a 361 osób zmarło. W Hongkongu odnotowano jak dotąd 15 przypadków zakażonych osób. Dotychczas pojawiły się doniesienia o jednej ofierze śmiertelnej poza Chinami kontynentalnymi - na Filipinach. Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)