Przed pandemią wywołaną koronawirusem możliwość pracy zdalnej miało w Hiszpanii 4 proc. zatrudnionych. Teraz z domów pracuje część hiszpańskiej administracji, rządu, a nawet rodziny królewskiej, która dzisiaj zakończyła kwarantannę. Do nich trzeba doliczyć pracowników tysięcy firm mających w bazach danych ważne i tajne informacje. Wszystkie one są narażone na niebezpieczeństwo, bo - jak pisze w wydanym komunikacie CNI - "wiele podmiotów musiało wdrożyć rozwiązania pracy zdalnej w bardzo krótkim czasie i nie mogło odpowiednio zadbać o bezpieczeństwo łączy". W komunikacie prasowym służby specjalne zwróciły uwagę, że oprócz łączy na cyberataki są narażone maile, wideokonferencje i bazy danych. Dla wykonujących telepracę Narodowe Centrum Kryptologiczne (CCN-CERT) opracowało 50-stronicowy dokument, w którym przestrzega przed niebezpieczeństwami i uczy, jak podczas pracy zdalnej zagwarantować sobie bezpieczny dostęp do sieci. W stan pogotowia został postawiony zespół reagowania Narodowego Centrum Kryptologicznego. Jego zadaniem jest ochrona przed cyberatakami administracji publicznej, strategicznych sektorów - energetyki, transportu, ciepłownictwa - a przede wszystkim służby zdrowia. Do pomocy włączyło się kilkanaście firm IT, m.in. CISCO-Espańa, ESET, Open Cloud Factory, a także Microsoft i McAfee. Wszystkie one na czas pandemii oferują potrzebującym bezpłatną pomoc. Pod specjalny nadzór CNI zostały wzięte szpitale czy laboratoria, które prowadzą badania nad szczepionką na COVID-19. W sieciach społecznościowych służby specjalne prowadzą kampanie dotyczące wirusów, złośliwego oprogramowania (malware), phishingu i dezinformacji. "Na kryzysie związanym z koronawirusem żeruje wielu cyberprzestępców" - ostrzega CNI. W Hiszpanii wirusem COVID-19 zostało zarażonych niemal 20 tys. osób. Liczba zgonów przekroczyła tysiąc. Ewa Wysocka