Rano Hiszpanie witają dzień kawą, często w barze na rogu. Zanim rozpoczną pracę, znów odwiedzają bar, potem kolejne odwiedziny o 10 i wyjście na obiadowe menu. Po pracy plotki w barze koło domu i kolacja, którą zwykle je się w rodzinnym gronie. - Dla was, na północy Europy odosobnienie jest łatwiejsze, jest zimno, więcej czasu spędzacie zamknięci w domach. Dla mnie mieszkanie jest po to, żeby w nim przebywać, a nie mieszkać. Wychodzę rano, wracam wieczorem, weekendy zwykle spędzam poza miastem - wyjaśnia Interii Elena Montero, księgowa jednego z madryckich biur. Elena mieszka sama w 70-metrowym mieszkaniu, w którym jest tylko jedno, widne okno. Pozostałe wychodzą na ciemne patio. Podobny problem ma większość rodzin mieszkających w starym budownictwie. A 5 proc. mieszkań, zwykle tych na parterze, jest całkowicie pozbawiona światła. Zdaniem ekspertów, aby w mieszkaniu spędzać całe dnie, musi być duże. Tymczasem - jak wskazują - 4,5 miliona Hiszpanów została odizolowana na powierzchniach nie przekraczających 60 metrów kwadratowych. "Tyle ma prawie 23 proc. mieszkań w Madrycie, a 812 tysięcy osób mieszka w minimieszkaniach mających 46 metrów kwadratowych" - skarży się dziennikarz "El Mundo". Jak obliczyli architekci, w niektórych dzielnicach Madrytu czy Barcelony na jedną osobę przypada średnio 50 metrów kwadratowych. W robotniczych dzielnicach - nie więcej niż 30 metrów. Tak właśnie jest w Vallecas - dzielnicy Madrytu, gdzie najczęściej wypisywane są mandaty. - Zdarza się, że rodziny mieszkają tam na 50 metrach kwadratowych, ludzie nie wytrzymują i wychodzą - argumentuje Elena Montero. Zgodnie z obowiązującym stanem alarmowym można wyjść z domu do pracy, sklepu, apteki lub banku. Jak informuje hiszpański MSW, najczęściej policja wypisuje mandaty za spacerowanie. Karani są też uprawiający sport, jeżdżący na rowerze, albo zbyt często wyprowadzający psy. W Madrycie ukarano 77-latka, który - jak twierdził - wyszedł do parku, żeby łapać pokemony. Zatrzymani przez policję to między innymi osoby, u których zdiagnozowano koronawirusa, a które samowolnie opuściły szpital. Za łamanie stanu alarmowego można zapłacić od 601 do 30 tys. euro. Najbardziej naruszającym prawo grozi więzienie. Ewa Wysocka