W zeszłym roku ponad 900 tysięcy turystów odwiedziło Sewillę, żeby uczestniczyć w procesjach Wielkiego Tygodnia. Najważniejsze przemierzają wąskie uliczki tamtejszej starówki o świcie w Wielki Piątek. W blasku świec noszone są tzw. "pasos" - drewniane platformy, na których ustawiane są naturalnej wielkości figury Chrystusa i Matki Bożej. Te najstarsze pochodzą z XVI wieku. Wiernym towarzyszą pokutnicy i biczownicy, którzy często, zanim dotrą do stolicy Andaluzji, pieszo przemierzają setki kilometrów. Sięgającego średniowiecza obyczaju nie przerwała nawet hiszpańska wojna domowa. Wierni uczestniczyli w procesjach również po ostrzeżeniach ETA, że podczas przemarszu dokona zamachu terrorystycznego (doszło wtedy do próby zamachu). Jedynie w 2011 roku, z powodu ulewnych deszczów, zabytkowe figury zostały w Wielki Piątek w świątyniach. Dzisiaj, od północy hiszpańska telewizja też transmituje na cały kraj procesje. Trwający kilkanaście godzin program jest jednak montażem archiwalnych nagrań. W wielu hiszpańskich miejscowościach śmierć Chrystusa na krzyżu jest obwieszczana wielogodzinnymi uderzeniami w bębny. W Calandzie, w Aragonii, prawie 4 tysiące osób zaczynają uderzać w południe, w Wielki Piątek. Instrumenty cichną dopiero po 26 godzinach. W tym roku też je słychać. Mieszkańcy miasteczka biją w bębny, stojąc na balkonach. Podobnie jak w Saragossie i Hellin. Amatorskie transmisje publikowane są w sieciach społecznościowych. Z kościelnych wież na balkony swoich mieszkań przenieśli się słynni saeci - andaluzyjscy pieśniarze. Ich śpiew a capella i w stylu flamenco od stuleci towarzyszy przechodzącym procesjom. Pierwsze zapiski o saetach pochodzą z XVI wieku. Z powodu pandemii wszystkie hiszpańskie diecezje emitują msze za pośrednictwem radia, telewizji i sieci społecznościowych. A w Ceucie, hiszpańskim mieście w Afryce, 40 muzyków - każdy oddzielnie - nagrało marsze towarzyszące procesjom i teraz są one codziennie emitowane w radiu. Ewa Wysocka