Od dwóch tygodni trwają poszukiwania Jürgena Coningsa, który kilkakrotnie groził śmiercią znanemu wirusologowi. Marco van Ranst, doradca belgijskich władz w sprawie pandemii koronawirusa, ma ochronę policji i przebywa w nieznanym dla opinii publicznej miejscu. "Będę walczyć i stawiać opór" Conings w ostatnim czasie znacznie się zradykalizował i był znany ze swoich skrajnie prawicowych poglądów. Przed ucieczką zostawił rodzinie list, w którym napisał: "Nie jestem w stanie dłużej żyć w społeczeństwie, w którym wszystko odebrali nam politycy i wirusolodzy. Będę walczyć i stawiać opór". Wojskowy miał odpowiadać za magazyn broni w koszarach w Leopoldsburgu, to właśnie stamtąd miał wykraść wiele sztuk broni i amunicję. Komandos ma mieć przy sobie ponad dwa tysiące naboi. 18 maja w nocy, nieopodal Maasmechelen, śledczy znaleźli samochód, który prawdopodobnie należał do poszukiwanego komandosa. Odkryto, że auto zamieniono w pułapkę. Do drzwi przymocowano drutami granat, który zabiłby każdego, kto chwyciłby za klamkę. W samochodzie znaleziono też cztery pociski przeciwpancerne. Poszukiwany ukrywa się w Parku Narodowym Hoge Kempen. Specjalne oddziały policji ze wsparciem armii, tropią zbiegłego komandosa od dwóch tygodni. Do poszukiwań wykorzystywane są samochody opancerzone i helikoptery. Służby oferują też pomoc i ochronę wszystkim, którzy czują się zagrożeni. Ma swoich zwolenników W sobotę na ulicach Brukseli, odbyło się 9 nielegalnych demonstracji. Największa z nich zgromadziła koronasceptyków i antyszczepionkowców. Wśród demonstrujących w parku Bois de la Cambre, znaleźli się także fani i sympatycy Jürgena Coningsa. Na transparentach można było przeczytać: "Jesteś bohaterem!" czy "Popieramy cię". W trakcie demonstracji doszło do starć z policją.