Politolog Dominique Reynie, również w poniedziałkowym numerze "Le Figaro", oznajmia, że "pogarda dla granic to wielki błąd polityczny naszych rządzących, krajowych i europejskich", gdyż "bez granicy niemożliwa jest jakakolwiek suwerenność". Według Reynie, "suwerenność potrzebuje potęgi, gdyż nie ma granicy, jeśli nie ma publicznej siły, by ją gwarantować. A żaden naród europejski nie ma tej potęgi i żaden nie może umknąć przed okrutnym przeznaczeniem, gdyż ta niemoc jest demograficzna, naukowa, technologiczna, gospodarcza, militarna i psychologiczna". Europa pogodzić się musi z koniecznością potęgi albo niedługo zniknie - ostrzega politolog. "Odmowa granic stała się rodzajem religii" Z kolei według Huberta Vedrine’a, długoletniego socjalistycznego ministra spraw zagranicznych, "UE i jej instytucje stworzone były dla świata, w którym nie ma tragedii". Za błąd uważa on zarzucanie Chińczykom, że korzystają z globalizacji i radzi Europejczykom, by "zastanowili się nad własną naiwnością", polegającą na tym, że oprócz dziedziny czysto militarnej "prawie nic w gospodarce nie było uważane za strategiczne. A szło to w parze z krzyczącym odbieraniem (...) suwerenności i roli państwa". Następnie Vedrine potępia ideologię "bezgraniczności", gdyż, jak tłumaczy, likwidacja granic wewnętrznych w ramach umowy z Schengen, stała się elementem centralnym idei europejskiej. "Jak niegdyś Europa ewangelizowała, kolonizowała i cywilizowała, teraz wyobrażano sobie, że otworzy ona świat. (...) Odmowa granic stała się rodzajem religii, której nie wolno kwestionować". Takie podejście określa jako "wzruszające i sympatyczne, a jednocześnie pretensjonalne i niebezpieczne". I wyraża przekonanie, że obecna pandemia spowoduje, że te idee "rozpadną się w kawałki i pozwolą znów stać się pragmatykami".