- Obostrzenia ogłoszone w czwartek przez premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego to jest dobry krok, wpisujący się w narrację, która powinna być prowadzona, z punktu widzenia epidemiologa - ocenił Białoszewski. - Przy obecnym wzroście obserwowanych zakażeń można dostrzec, że transmisja wirusa SARS-CoV-2 zachodzi gwałtowniej w populacji niż się spodziewaliśmy. Teraz kluczowe jest stosowanie się do zaleceń przeciwepidemicznych - podkreślił. - Wiele osób wątpi w istnienie tego wirusa czy też jego "zjadliwość", czyli zdolność do wywołania ciężkiej choroby, między innymi dlatego, że nie miały bezpośredniej styczności z osobą, która ciężko przechodziła COVID-19. W takiej sytuacji trudno jest im uwierzyć w realne zagrożenie. Ale takich osób będzie coraz mniej, bo wirus wciąż się rozprzestrzenia - mówił ekspert. Dlatego - podkreślił - trzeba przestrzegać tych podstawowych zasad noszenia maseczki, zachowywania dystansu fizycznego. - Róbmy to przede wszystkim dla siebie, dla naszych bliskich, rodzin, a nie dla innych. Kiedy zrozumiemy, że robimy to dla siebie, a nie dla trudnej do określenia populacji, to łatwiej będzie nam się dostosować i - co za tym idzie - ograniczyć ryzyko zakażenia i rozprzestrzenianie się wirusa - wskazał. Ekspert: Nie znamy kierunku mutacji tego koronawirusa Białoszewski podkreślił również, że społeczeństwo powinno zrozumieć, iż po okresie zwiększonej zapadalności i zakończeniu epidemii wirus nie zniknie ze środowiska. - Wiele osób porównuje sytuację do pandemii świńskiej grypy z 2009 roku, która również rozpoczęła się w Azji, a następnie po roku wygasła i przestała stanowić zagrożenie - tłumaczył. - Przewiduję, iż SARS-CoV2 to patogen, który będzie już stale obecny w naszym środowisku. Dołączy on do grupy koronawirusów, które znamy od lat 60. dwudziestego wieku. One dotychczas, co sezon, odpowiadały za około 15 - 30 proc. zakażeń grypopodobnych i każdy z nas, prędzej czy później, będzie miał styczność z SARS-CoV-2 - przekonywał ekspert. Jak dodał, nie znamy kierunku mutacji tego koronawirusa. - Już teraz są identyfikowane różne szczepy, mniej i bardziej zjadliwe oraz obciążające układ odpornościowy - zauważył. -Stosowanie się społeczeństwa do zasad ma przede wszystkim na celu stworzenie buforu dla wydolności systemu ochrony zdrowia, aby ograniczyć ryzyko jego przeciążenia i wystąpienia sytuacji z Włoch - dodał. Szpitale na skraju wydolności Odnosząc się do słów ministra Niedzielskiego, że "testujemy granice wydolności służby zdrowia", Białoszewski ocenił, że "te granice w niektórych miejscach już zostały przekroczone". Zwrócił uwagę, że niektóre szpitale są już na skraju wydajności, kadry medyczne są niezwykle obciążone, a laboratoria diagnostyczne balansują na skraju efektywności. - Dotychczasowe działania rządu powinny zdecydowanie zwiększyć wsparcie kadr zaangażowanych w walkę z pandemią. W tym krytycznie istotne jest zapewnienie odpowiednich warunków pracy i ochrona personelu. Zatem kolejnym zdecydowanym krokiem rządu powinno być silne wsparcie personelu medycznego, nie tylko finansowe, ale przede wszystkim logistyczne, aby system nie tracił niezbędnego do walki z wirusem kapitału ludzkiego - ocenił. Ochrona grup wysokiego ryzyka Artur Białoszewski podkreślił również, że w obecnej sytuacji najbardziej istotnym jest ochrona grupy wysokiego ryzyka - osób starszych oraz przewlekle chorych. - Ten czwartkowy apel premiera "zostań w domu" powinien być szczególnie traktowany przez właśnie te osoby - przekonywał. Zaznaczył, że wprowadzenie "godzin dla seniora" powinno stanowić jednocześnie nakaz pozostawania w domu tym osobom poza tymi godzinami, aby obniżyć ryzyko zakażenia. - Efektem takiego postępowania byłoby prawdopodobnie zmniejszenie obłożenia placówek medycznych, bo te najciężej przechodzące COVID-19 osoby, do których leczenia niezbędne jest podłączenie pod respirator, to głównie osoby z grupy wysokiego ryzyka - przekonywał. Białoszewski zwrócił również uwagę na konieczność opieki nad innymi grupami pacjentów. - Musimy znaleźć drogę wyjścia między skupieniem się na ochronie populacji wrażliwej na SARS-CoV-2 a innymi grupami pacjentów, wymagających często nie mniej pilnej interwencji systemu ochrony zdrowia, zawieszonych działaniach profilaktycznych czy badaniach przesiewowych. Powinniśmy zrobić wszystko, aby nierówności w dostępie do świadczeń zdrowotnych nie spowodowały jeszcze większych długofalowych negatywnych konsekwencji dla naszej populacji" zaapelował. "Musimy stosować się do wytycznych" Białoszewski podsumował, że musimy stosować się do wytycznych jak tylko możemy i zbierać siły na kolejne obostrzenia. W tym kontekście podał przykład Francji, gdzie ogłoszona została godzina policyjna. - W Polsce jeszcze nie ma takiego zagrożenia, ale premier podczas konferencji prasowej nie wykluczał zaostrzenia działań, nawet tych skrajnych. W przypadku pogorszenia się sytuacji epidemicznej musimy nastawić się na kolejne możliwe zmiany w przyszłości - zaznaczył.