Od soboty cała Polska jest czerwoną strefą, w życie weszły nowe obostrzenia w związku z epidemią koronawirusa. Restrykcje dotyczą działalności szkół, restauracji, sanatoriów, sklepów, transportu, zgromadzeń. - Nie było innego wyjścia. Początkowo też byłem większym optymistą, że uda nam się to zrobić. Patrząc nie tylko na nasze polskie podwórko, ale i na europejskie podwórko, kiedy ta ilość zachorowań z dnia na dzień rośnie, ż rośnie ilość zgonów, te restrykcje były i są konieczne. Mam tylko wątpliwość czy zostały we właściwym czasie podjęte. Należało je podjąć dużo, dużo wcześniej, chociażby o tydzień, czy o dwa tygodnie - powiedział w niedzielę w Radiu ZET prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Matyja był pytany o strategię rządu na jesień dotycząca walki z epidemią. - Myśmy chcieli, jako środowisko lekarskie, uczestniczyć w opracowywaniu tej strategii - zaznaczył profesor. Jego zdaniem, osoby, które odpowiadały za jej opracowanie nie przewidziały tego, co się może dziać i co się dzieje w tej chwili. - To nie jest żadna strategia - wskazał. - Myśmy nie uczestniczyli w pracach, opracowywaniu tej strategii, w związku z tym nie wiemy tak naprawdę jakie były dyskusje. Efekt mamy, to co omamy. Strategia się nie sprawdziła - podkreślił. "Mówmy o scenariuszu polskim" Zdaniem szefa NRL "już nie mówmy o scenariuszu włoskim". - Mówmy o scenariuszu polskim - on jest chyba jeszcze bardziej tragiczny, niż ten z początku epidemii we Włoszech. Naprawdę brak jakiejkolwiek koordynacji na szczeblu nie centralnym, czasami nawet wydaje się, że z pokoju, gabinetu wojewody to fajnie wygląda. Ale rzeczywistość, jak wygląda to najlepiej ocenić, chociażby na nagraniach (publikowanych przez media - red.), jakie dramatyczne głosy z karetek. A to nie wynika z tego, że my się lenimy i pijemy kawę po dyżurkach, tylko po prostu fizycznie nie dajemy rady, fizycznie nie ma respiratora, łóżka - mówił profesor. Matyja przyznał, że w ochronie zdrowia zawsze był chaos, zawsze było gaszenie pożaru. - W tej chwili ta pandemia roznieciła taki pożar, że ten chaos jest zdecydowanie jeszcze większy. Władza, wydaje mi się, przestała panować nad epidemią. (...) Ta szybkość infekcji, liczba pacjentów wymagających hospitalizacji, tlenoterapii przerosła wszelkie oczekiwania rządzących i myślę nas wszystkich - powiedział. Szef NRL był pytany, czy pacjenci, którzy nie chorują na koronawirusa, a na inne choroby, mogą czuć się bezpieczni. - To najbardziej tragiczna sytuacja. Brakowało personelu, brakuje, w tej chwili jeszcze personel zakażony. Ta strategia nie pomyślała o tych chorych. Myśmy się rzucili wszyscy - i słusznie - do walki z COVID-em, tylko mam wrażenie, że zapomniano, o pozostałych pacjentach, gdzie dostępność do terapii praktycznie w niektórych miejscach przestała istnieć. Nie tylko są braki w dostępności i wydłużanie się kolejki - zauważył profesor. Jak dodał, "choroby nowotworowe nie ustąpiły COVID -19, one dalej istnieją, tylko ten szczyt zachorowań będziemy obserwować za kilka miesięcy".