"Lancet" informuje, że badania nad mutacją koronawirusa SARS-CoV-2 prowadzili specjaliści z kilku ośrodków w Singapurze, takich jak Narodowego Centrum Chorób Zakaźnych (NCID) oraz Uniwersytetu Medycznego Duke-NUS. Dotyczą patogenu, który najprawdopodobniej wywodzi się z prowincji Wuhan w Chinach, gdzie w grudniu 2019 r. wybuchła pandemia. Odkryto go u osób, które były zakażone od stycznia do marca 2020 r. "Badanie to po raz pierwszy dostarcza przekonujących danych pokazujących, że mutacja w koronawirusie SARS-CoV-2 wpływa na przebieg choroby u zakażonych pacjentów" - przekonuje dr Gavin Smith z Uniwersytetu Medycznego Duke-NUS. Wywołana tą mutacja choroba COVID-19 - zapewnia specjalista - ma łagodniejszy przebieg i lepsze rokowania, gdyż chorzy mają lepsze nasycenie krwi tlenem oraz rzadziej wymagają pobytu na oddziale intensywnej terapii. Prezes-elekt Międzynarodowego Towarzystwa Chorób Zakaźnych prof. Paul Tambyah powiedział Reutersowi, że od kilku miesięcy w Europie, Ameryce Północnej oraz w niektórych regionach Azji coraz częściej wykrywany jest zmutowany koronawirus, który łatwiej się rozprzestrzenia, ale jest mniej zabójczy. Zawiera on mutacją D614G i wszędzie tam gdzie jest go więcej, spada też śmiertelność z powodu COVID-19. Specjalista jest konsultantem na Uniwersytecie Singapurskim. Wyjaśnia, że w interesie patogenów jest, żeby zakażać jak najwięcej ludzi, ale ich nie zabijać, bo są dla niego gospodarzem i schronieniem. Mutację oznaczoną symbolem D614G zidentyfikowano w lutym 2020 r., od tego czasu zaczętą ją coraz częściej wykrywać w Europie i obu Amerykach. Według Światowej Organizacji Zdrowi (WHO) przynajmniej na razie nie ma żadnych dowodów, że mutacja ta związana jest z cięższym przebiegiem choroby COVID-19.