Szef resortu zdrowia Adam Niedzielski poinformował w środę, że obowiązujące obostrzenia zostają przedłużone do 18 kwietnia. - Obecnie raportowane liczby zakażeń są absolutnie zaniżone. Zobaczmy zresztą na to, jak to kształtuje się w ostatnich dniach. Wczoraj było to 8 tysięcy, dziś blisko 15 tysięcy, a jutro z dużym prawdopodobieństwem będzie to pod 30 tysięcy - ocenił dr Rajewski. Jego zdaniem jest absolutnie zbyt wcześnie, aby mówić, że trzecia fala zakażeń słabnie. "Dramatyczna sytuacja w szpitalach" - Prawdziwy obraz tego, gdzie jesteśmy, zobaczymy w raportach w czwartek, piątek i w sobotę. Do tego dochodzi dramatyczna sytuacja w szpitalach. U nas obłożenie jest stuprocentowe. Miejsca zwalnia się tylko wtedy, gdy ktoś zdrowieje. Albo wtedy, gdy, niestety, umiera - wskazał lekarz z Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Bydgoszczy. Taki poziom hospitalizacji jest zdaniem eksperta od chorób zakaźnych wynikiem ogromnych liczb zakażeń z poprzednich tygodni. - Poczekałbym z luzowaniem obostrzeń do początku maja. Raczej nie radziłbym jednak czytelnikom planowania majówki w tym roku. Wyraźne spadki zakażeń i polepszenie sytuacji epidemicznej zobaczymy w mojej ocenie dopiero około połowy maja. Po pierwsze, pewnie będzie już lepsza pogoda, a po drugie, tempa nabiorą masowe szczepienia - dodał Rajewski. Zobacz także: Obostrzenia po 9 kwietnia. Konferencja ministra zdrowia Adama Niedzielskiego Bez pośpiechu z otwieraniem szkół Jego zdaniem nie należy się również spieszyć z otwieraniem szkół. Zgodził się ze stwierdzeniem, że brak normalnej edukacji jest wielkim problemem dla dzieci i młodzieży. W jego ocenie ryzyko transmisji wirusa w placówkach oświatowych jest jednak duże. - Nauczyciele są zaszczepieni, ale wyegzekwowanie reżimu sanitarnego od uczniów wydaje się w zasadzie niemożliwe - stwierdził lekarz.