Dr Paweł Grzesiowski był we wtorek w Senacie uczestnikiem otwarcia wystawy poświęconej służbie zdrowia. Po uroczystości był pytany przez dziennikarzy m.in. o program szczepień. - System szczepień jest dzisiaj jak sklep mięsny za czasów PRL - ocenił. - Szczepionki zalegają, a stoi kolejka przed sklepem. I jest jedna pani, która wydaje towar. Stoi za ladą i wydaje kiełbasę - mówił. Powiedział, że żałuje, iż "nie ma większej współpracy rządu z samorządami". Bo w samorządach "wszystko jest gotowe i pod parą". Proponuje "dwa kanały szczepień" W opinii Grzesiowskiego "bardzo poważnie" powinno zostać rozważone otwarcie systemu szczepień. - To jest koncepcja, która powinna być, moim zdaniem, bardzo mocno rozważona - dwa kanały szczepień - jeden: grupy ryzyka, drugi kanał: uwalnianie, jak tylko mamy pozostałości po grupach ryzyka - mówił. Co rząd powinien zrobić w sprawie obostrzeń? Dr Grzesiowski pytany o zapowiadane wycofywanie się z niektórych obostrzeń, np. otwieranie przedszkoli i szkół ocenił, że "na terenie całej Polski nie mamy epidemiologicznie uzasadnienia do takich działań". - Natomiast możemy rozważać, o co apelujemy od roku, żeby zarządzać lockdownem lokalnie. Tam, gdzie sytuacja jest wyraźnie lepsza, można by regionalnie uruchamiać pewne obszary życia społecznego czy gospodarczego - przekonywał Grzesiowski. - Ale decyzje nie powinny dotyczyć całej Polski. Jeśli porównamy Śląsk, Warmię i Mazury i np. Zachodniopomorskie, to są trzy zupełnie różne strefy - podkreślał. Jego zdaniem zarządzanie pandemią powinna się odbywać "na poziomie powiatowym czy grup powiatów". - Za wszelką cenę trzeba stworzyć system zarządzania epidemią i lockdownem na poziomie powiatowym - przekonywał. - W Nowym Jorku otwierano wręcz dzielnicę po dzielnicy - zaznaczył. "Powinniśmy maksymalnie wychodzić na zewnątrz" Grzesiowski przyznał zarazem, że jest zwolennikiem otwierania np. ogródków w restauracjach. - Uważam, że powinniśmy maksymalnie wychodzić na zewnątrz. Nie udowodniono przenoszenia wirusa na świeżym powietrzu. Ultrafiolet niszczy wirusa, wysoka temperatura i wilgotność też nie sprzyja infekcji. Wychodźmy więc z pomieszczeń - powiedział. Także zajęcia szkolne, jeśli odbywałyby się w plenerze, mogłyby, zdaniem Grzesiowskiego, już dziś odbywać się stacjonarnie. - Przypomnijmy sobie amerykańskie zalecenia sprzed roku - róbcie zajęcia w zielonych szkołach - mówił. - Jeżeli będzie ciepło, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to robić - dodał.