Jak powiedział dr Grzesiowski, mamy narastającą falę zachorowań. - To, co się dzieje nie jest dla nas zaskoczeniem, bo widzimy, że najważniejszy wskaźnik reprodukcji pandemicznej utrzymuje się na poziomie 1,6 - co oznacza ok. 40-50 proc. więcej zachorowań tydzień do tygodnia - wskazał. Zaskakujący dla eksperta jest natomiast brak jakichkolwiek działań prewencyjnych. - Poza zachętami do noszenia maseczek niewiele się dzieje i to jest problem - podkreślił. Grzesiowski zaznaczył, że wszystkie drogi przenoszenia wirusa są w dalszym ciągu otwarte. - Niestety, jeśli nie zachowamy ostrożności, święta mogą się przyczynić do jeszcze szybszego rozprzestrzenienia epidemii w całym kraju - są bardzo rodzinne, ludzie zjeżdżają się w jedno miejsce często z różnych stron Polski - powiedział. Problemem spotkania rodzinne Przypomniał podstawowe zasady epidemiczne: maska, testy, szczepienia i dbanie o wymianę powietrza w zamkniętych pomieszczeniach. Przyznał, że na samym cmentarzu "prawdopodobnie się nie zarazimy, bo tam jest otwarta przestrzeń i naturalny przepływ świeżego powietrza".Problemem, jak dodał, są spotkania rodzinne, wspólne obiady czy kolacje. - Siedzimy w zamkniętych pomieszczeniach, rozmawiamy - to jest ten moment, kiedy możemy się zarazić - przestrzegł. Według Grzesiowskiego, jeśli ktoś chce być pewny, że nie zrobi krzywdy swojej rodzinie, "to najlepiej, żeby był zaszczepiony i przeciw grypie, i przeciw COVID-owi". - Jeżeli nie jest, to powinien bezwzględnie zrobić sobie test. Świeży test mówi nam o tym, że ktoś w danym momencie nie jest zakażony - podsumował.Jak przekazał w sobotę resort zdrowia, badania potwierdziły 9798 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 115 osób z COVID-19.