Ekspert przyznał w rozmowie, że spodziewał się takich decyzji ze strony Ministerstwa Zdrowia jak te zaprezentowane w czwartek. Stwierdził, że on sam byłby nawet nieco bardziej radykalny w tych krokach. - Najważniejsze w mojej ocenie jest jednak to, żeby prawo było egzekwowane. Jeżeli będziemy się zachowywać właściwie i odpowiedzialnie, to za ok. dwa tygodnie zobaczymy efekty. Wirus nie, gospodarka tak - to dobry, zdroworozsądkowy model. Jeżeli wszyscy się temu podporządkujemy to będzie dobrze albo i bardzo dobrze - powiedział Sutkowski. Dr Michał Sutkowski: To już nie jest czas na tłumaczenie Specjalista od medycyny rodzinnej wskazał, że spadku dobowej liczby zakażeń - w przypadku przestrzegania obostrzeń - należy się spodziewać na przełomie października i listopada. - To już nie jest czas na tłumaczenie, ale na model 3xK, czyli kontrolę, konsekwencję i kary. Oczywiście wszystko trzeba odpowiednio komunikować społeczeństwu i pokazywać perspektywę czasową danych obostrzeń i ich cel. Ja jestem cały za rozwiązaniami przyjmowanymi przez rząd i ministerstwo, ale zawsze można poprawić coś w komunikacji - wskazał dr Sutkowski. "Trzeba zadbać o izolatoria" Przyznał, że on oczekuje kursu na zdrowie publiczne. Dodał, że zbyt mało w czwartek zostało powiedziane o sposobie funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, chociaż on wie o tym, iż w ministerstwie trwają pracę nad zmianami w różnych kwestiach. - Znam stanowisko prof. Roberta Flisiaka o tym, że w każdym szpitalu powinien być oddział dla pacjentów z COVID-19. Co do zasady to słuszna strategia, ale znając realia szpitali powiatowych mam wątpliwości, czy wszędzie jest to możliwe do zrealizowania. Wymagałoby to od wszystkich osób, na każdym poziomie, dużej odpowiedzialności. Oczywiście ten tor jest jednak do obrania, ale obok tego toru, równolegle trzeba zadbać o izolatoria. Przecież one mogą być w sanatoriach, części akademików oraz hoteli. Potrzebna byłaby w tym zakresie także zmiana prawa, żeby za koordynację pracy w tym izolatorium i opiekę nad pacjentami mógł odpowiadać inny lekarz niż zakaźnik - dodał ekspert. Przypomniał, że lekarze rodzinni sami zaproponowali opiekę nad pacjentami ze stwierdzonym zakażenia SARS-CoV-2 w niezłym stanie ogólnym, którzy nie mają objawów bądź są skąpoobjawowi. To, w jego ocenie, powinien być pierwszy filar walki z epidemią. Drugim poziomem, którego jego zdaniem teraz nieco brakuje, to właśnie duża sieć izolatoriów, tak aby ci, którzy nie wymagają specjalistycznej opieki, ci, którzy nie wymagają podłączenia do respiratorów, nie byli odsyłani do szpitali. - Te izolatoria, które istniały wiosną, się odbudowują. Może być ich jednak dwa, trzy, a nawet pięć razy więcej. Brakuje także nieco kampanii społecznej, która wyjaśniłaby, że jeżeli mamy infekcję dróg oddechowych, to powinniśmy zostać w domu. W świecie idealnym mogłoby to zastępować obowiązek kwarantanny, którą moglibyśmy tylko zalecać. Żeby to było możliwe, wszyscy musielibyśmy zmienić jednak przyzwyczajenia, bo od lat wiele osób pracowała pomimo tego, że byli przeziębieni, chorzy. To musi się zmienić - powiedział dr Sutkowski. Przełomowy etap pandemii Obecny etap pandemii szef warszawskich lekarzy rodzinnych ocenił jako przełomowy i kluczowy dla dalszego rozwoju wypadków. Zasygnalizował, że byłby za odtworzeniem instytucji lekarzy wojewódzkich, którzy rozstrzygaliby spory pomiędzy placówkami ochrony zdrowia. - Taki lekarz w przypadku jakichkolwiek wątpliwości decydowałby ostatecznie, a jego wskazanie byłoby obowiązujące - przyznał. Jako możliwy do zrealizowania ocenił także pomysł zatrudnienia do pomocy w pracy w izolatoriach studentów ostatniego roku medycyny. Jednocześnie wskazał, że nauczanie zdalne na studiach medycznych może istnieć tylko przez pewien czas, ale wraz z wyższym rokiem studiów musi być jak najkrótsze. Pytany o decyzję ws. zamknięcia aquaparków, basenów i siłowni przyznał, że to bardzo ważne miejsca dla naszego zdrowia, odporności - tak fizycznej, jak psychicznej. - Komunikacja w tym zakresie musi być nieco inna. Powinno się wskazywać, że jest to konieczne na dwa tygodnie, na miesiąc. To zdecydowanie uspokajałoby nastroje. Lepsze zrozumienie zaleceń i restrykcji przez społeczeństwo przełoży się na ich lepsze egzekwowanie - ocenił.