Resort zdrowia w sobotę przekazał informację o 27 tys. 875 nowych zakażeniach koronawirusem. To największa liczba nowych przypadków od początku epidemii. Ministerstwo poinformowało, że zmarło 349 chorych. Od początku pandemii zachorowało ponad 500 tys. osób. - Jesteśmy w krytycznym momencie pandemii. Jest bardzo duży wzrost zakażeń w ciągu kilku tygodni i ten tydzień pokazał, że nie jesteśmy jeszcze w miejscu, z którego można by było wyciągnąć jakieś bardzo optymistyczne wnioski. Wydaje się, że wręcz przeciwnie - powiedział dr Sutkowski. Wskazał, że "skutki zastosowanych obostrzeń będą widoczne, ale na to muszą się nałożyć oczywiście odpowiednie zachowania społeczne". - Jeżeli to wszystko ma zadziałać to pewnie za jakieś 7-10 dni. Do tego czasu natomiast krytyczne staje się obłożenie szpitali głównie oddziałów intensywnej opieki medycznej, kadra i oczywiście dramatycznie wzrasta nam liczba dobowych zgonów z powodu COVID-19. Wcześniej stanowiły one 1 proc. wszystkich zgonów, teraz jest to około 30 proc. To jest bardzo niepokojące zjawisko, świadczące o skali tych wszystkich problemów, które jeszcze przed nami - podkreślił dr Michał Sutkowski. "Zachowujemy się pro epidemiologicznie" - Od kilku miesięcy mówiłem, że jest bardzo cienka linia między liczbą zgonów wynoszącą 1 proc., a 30 proc., bo to dokładnie jest taki scenariusz jak w Lombardii, gdzie oczywiście sytuacja była dużo bardziej dramatyczna, ale liczba zgonów rzeczywiście wynosiła od 40 do 50 proc. Połowa ludzi danego dnia umierała z powodu covid-u, a u nas około 30 proc. teraz - zwrócił uwagę Sutkowski. Pytany o przyczynę dużej liczby zakażonych np. na Mazowszu, powiedział: - W zasadzie króluje Wielkopolska, Śląsk, Mazowsze, w mniejszym stopniu Małopolska. To oczywiście jest trochę wykładnia przypadku, bo nie można powiedzieć, żeby to była jakaś tendencja - ocenił. - W województwach z dużymi miastami, z dużą liczbą aglomeracji miejskiej, Mazowsze ma np. Warszawę, zawsze będą się kumulowały większe wartości - dodał. Michał Sutkowski podkreślił, że "wszystko jest pochodną interakcji społecznych". - Dwie trzecie zakażeń zależy od nas. Tutaj liczba tych interakcji jest na danym obszarze zdecydowanie większa. Co gorsza, trzeba powiedzieć, że badania mówią o tym, że liczba tych interakcji na podstawie analizy sieci komórkowej jest na tyle duża, że nie możemy mówić o tym, że zachowujemy się pro epidemiologicznie. Nie wzięliśmy sobie zbytnio do serca zalecenia, które jest nie tylko dla seniorów, ale jest dla wszystkich. Nie musisz wyjść, zostań w domu - zaapelował prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.