Dover: Polscy kierowcy stracili nadzieję na powrót przed świętami
Polscy kierowcy, którzy czekają w pobliżu Dover w Wielkiej Brytanii na możliwość przejazdu przez kanał La Manche, narzekają na trudne warunki sanitarne i chaos informacyjny. Podkreślają, że pomoc oferuje im przede wszystkim brytyjska Polonia. Większość z nich winą za obecną sytuację obarcza władze Francji.
Na parkingu koło Maidstone, mniej więcej w połowie drogi między Londynem a Dover, zdecydowana większość kierowców to Polacy. W normalnej sytuacji byłoby to całkiem dobre miejsce na postój - dwa fast foody, kawiarnia, sklep, łazienki. Ale ponieważ całe hrabstwo Kent, podobnie jak większość południowo-wschodniej Anglii, znajduje się na najwyższym poziomie restrykcji epidemicznych, kawę można kupić, ale tylko na wynos. Poza tym miejsce to jest dobre na godzinny postój, ale nie na spędzenie kilku dni, a już szczególnie świąt Bożego Narodzenia.
- Stoję tutaj trzeci dzień, warunki są trudne - sanitariaty są zapchane, bo za dużo osób tutaj jest, dziś zamknięte zostały również prysznice, nie mamy dostępu do wody ani podstawowych środków higienicznych. Jedynie miejscowi Polacy przyjeżdżają, przywożąc wodę, jedzenie, owoce czy środki czystości, ale poza tym nikt się nami nie interesuje - mówi Robert Kuchliński z Wieruszowa, który według planu w Polsce powinien być już od dwóch dni.
W sprawie polskich kierowców czekających na wyjazd z Wielkiej Brytanii interweniowali wiceministrowie spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk i Marcin Przydacz - poinformował MSZ w środę po południu. "Pomoc kierowcom czekającym na wyjazd z Wielkiej Brytanii to priorytet MSZ. Przed chwilą odbyły się w tej sprawie rozmowy telefoniczne wiceministra vel Sęka z sekretarzem stanu ds. europejskich Francji Clementem Beaune i wiceministra Przydacza z wiceminister SZ Wielkiej Brytanii Wendy Morton" - poinformował MSZ na Twitterze po godz. 16.