- Za złamanie kwarantanny z premedytacją i narażenie tylu osób nie zawaham się nałożyć najwyższej kary 30 tys. zł - zapowiada inspektor sanitarny Tomasz Bojar-Fijałkowski na łamach "Dziennika Bałtyckiego". Przyznaje, że nie wyklucza złożenia doniesienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. - Z tym jednak wstrzymam się aż do otrzymania wyników testów pozostałych weselników. - Jak tylko zakończy się izolacja mężczyzny, będę wszczynał postępowanie administracyjne za złamanie kwarantanny - mówi inspektor. Jak doszło do tej sytuacji? Mężczyzna pracuje w Gdańsku, w zakładzie, w którym zostało wykryte ognisko koronawirusa. Gdy tylko wyszło to na jaw, nałożono na niego kwarantannę z rygorem natychmiastowej wykonalności. Decyzję otrzymał 8 sierpnia, ale tego samego dnia - już po wizycie policji - pojechał do Malborka na wesele. To, że mężczyzna ma koronawirusa zostało potwierdzone 14 sierpnia. Wtedy też osoby będące na weselu zostały skierowane na kwarantannę. - Pobranie wymazów od tak sporej grupy osób, a następnie zrobienie testów musi chwilę potrwać. Wierzę, że uda się domknąć wszystko w ciągu najbliższych dni - mówi powiatowy inspektor Tomasz Bojar-Fijałkowski. W związku z całą sytuacją w ostatnich komunikatach sanepid używał określenia "ognisko związane z weselem w powiecie malborskim i zakładem pracy w Gdańsku". Chcesz wiedzieć więcej na temat pandemii koronawirusa? Sprawdź statystyki: Polska na tle świata Sytuacja w poszczególnych krajach Wskaźniki w przeliczeniu na milion mieszkańców