W wydaniu online gazeta donosi o trudnej sytuacji w Polsce w obliczu drugiej fali pandemii koronawirusa. Jest źle jak nigdy dotąd - donosi warszawski korespondent dziennika Philipp Fritz. "Codziennie padają nowe negatywne rekordy zakażeń. Według lokalnej prasy po raz pierwszy już w poprzednią sobotę chory na COVID-19 miał umrzeć w karetce przed szpitalem, ponieważ nie było wolnych respiratorów. W Warszawie i innych wielkich miastach karetki stoją w długich kolejkach przed szpitalami, w których wszystkie łóżka są zajęte. Brakuje sprzętu medycznego, ale przede wszystkim personelu" - pisze gazeta. Dodaje, że lekarze i pielęgniarki nie wiedzą już, co robić, a ich pełne desperacji wypowiedzi udostępniane są na Facebooku i Twitterze. "Polski system ochrony zdrowia stoi w obliczu zapaści. Na ulicach szerzy się strach, który dotąd nie był wyczuwalny podczas pandemii. Polsce grozi 'scenariusz włoski', jak w czasie wczesnej fazy koronakryzysu, gdy na przykład w północnowłoskim Bergamo zabrakło miejsc w kostnicach" - relacjonuje dziennikarz. Możliwości szpitali na wyczerpaniu Według niego oficjalne dane polskiego Ministerstwa Zdrowia nie są przekonujące, ponieważ Polska przeprowadza obecnie zaledwie 0,9 testu na tysiąc mieszkańców, zaś we wrześniu było to nawet 0,5 testu. Mimo to 12,9 proc. testów ma wynik pozytywny. W Niemczech jest to 1,4 proc., a testów przeprowadza się cztery razy więcej. "Eksperci sądzą, że rzeczywista liczba nowych zakażeń w Polsce jest dziesięciokrotnie wyższa" - pisze Philipp Fritz, dodając, że takie założenie tłumaczyłoby też mocny wzrost liczby zgonów i liczby chorych na COVID-19, którzy trafiają do szpitali. Aktualnie zajętych jest 8000 łóżek. Polskie Ministerstwo Zdrowia zapewniło "Die Welt", że liczba miejsc w szpitalach i respiratorów systematycznie jest zwiększana, a obecnie do dyspozycji jest 12,5 tysiąca łóżek dla pacjentów z COVID-19. Dziennikarz ocenia, że mimo to przy aktualnym przyroście zakażeń już w przyszłym tygodniu może dojść do przepełnienia szpitali w całym kraju. Niektóre z nich już doszły do granic możliwości. Prezes Polskiej Akademii Nauk profesor Jerzy Duszyński mówi niemieckiej gazecie, że sytuacja w Polsce "jest niezwykle poważna". Dodaje, że już od miesięcy PAN ostrzegała przed zaostrzeniem sytuacji pandemicznej, a zespół jej ekspertów opublikował coś w rodzaju poradnika na temat kryzysu. "Ale nikt nie chciał nas słuchać" - powiedział profesor Duszyński. Twierdzi on, że ma w przyszłym tygodniu wystąpić w Senacie, ale przez ministerstwa nie został nigdy zaproszony i nie wie, według jakich strategicznych zaleceń działają decydenci. Nerwowi i chaotyczni politycy "Polski rząd jest zagadką nie tylko dla Duszyńskiego, ale i innych obserwatorów" - pisze niemiecki dziennikarz. Przypomina, że na początku pandemii rząd w Warszawie zareagował bardziej radykalnie niż inni, dzięki czemu powstrzymano rozprzestrzenianie się wirusa. "Latem przyszła kampania przed wyborami prezydenckimi. Politycy narodowo konserwatywnej partii rządzącej PiS i bliskie jej media wywołały wrażenie, że epidemia nie jest juz zagrożeniem. Do urn trzeba było sprowadzić przede wszystkim starszych wyborców, którzy tradycyjnie głosują na PiS" - pisze Philipp Fritz. Dodaje, że krążące po sieci nagranie wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który przed II turą wyborów wzywał także seniorów do masowego udziału w głosowaniu, "jest najbardziej znanym przykładem bagatelizowania koronawirusa przez czołowego polskiego polityka". "Zamiast przygotowań do jesiennego wzrostu liczby pacjentów z COVID-19, polityczne życie w Warszawie zdominowały debaty na temat rekonstrukcji rządu i rzekomej «ideologii LGBT», która zagraża Polakom. Dziś rząd próbuje nadrobić. Przywrócenie obowiązku noszenia maseczek i ograniczenie godzin otwarcia restauracji wyglądają jednak jak zabiegi kosmetyczne" - pisze autor. Czy Niemcy pomogą? "Rząd nie przygotował kraju na ponowny wzrost liczby infekcji. Politycy PiS wydają się nerwowi, a działanie rządu chaotyczne" - relacjonuje Philipp Fritz. Dodaje, że niektórzy politycy zakazili się koronawirusem, a niektórzy "bagatelizują epidemię". "I tak senator Stanisław Karczewski, z zawodu lekarz, przeciw wirusowi zalecił jedzenie jabłek. Prezydent Andrzej Duda wydaje się ukrywać" - dodaje. I odnotowuje, ze najpotężniejszy człowiek w Polsce, szef PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński sam rzadko wypowiada się na temat sytuacji pandemicznej. Jerzy Duszyński mówi w rozmowie z "Die Welt", że chciałby, aby Niemcy zaoferowały Polsce pomoc w opiece nad chorymi, tak jak kilka miesięcy temu pomogły Włochom i Francji. Na razie nie ma informacji, by Niemcy zaoferowały pomoc. "Biorąc pod uwagę nieprzyjazny wobec Niemiec ton, trudno wyobrazić sobie, by PiS poprosił Berlin o pomoc. Ale w obliczu dramatycznej sytuacji w Polsce nie można już tego wykluczyć" - ocenia Philipp Fritz. Redakcja Polska Deutsche Welle/Anna Widzyk