Ekspert ds. rynku pracy szacuje na łamach środowego "DGP", że w Polsce jest 1,2 do 1,5 mln pracowników ze Wschodu. Składki do ZUS płaci około 500 tys. osób, czyli niemal dwie trzecie ani nie ma stałego zatrudnienia, ani pozwolenia na pracę, więc do Polski nie wjadą. To często osoby, które świadczą usługi opiekuńcze. "Skala problemu będzie zależała od tego, na jak długo zostaną zamknięte granice. Już cierpi z tego powodu handel, ale i branża usługowa. Wkrótce deficyt pracowników odczuć może wiele zakładów produkcyjnych. 18 proc. firm w Polsce zatrudnia pracowników z Ukrainy, w tym aż 40 proc. dużych przedsiębiorstw. Potwierdzają to zresztą sami właściciele" - pisze gazeta. Dlatego - jak podaje "DGP" - firma Personnel Service, wspólnie z Pracodawcami RP, wystosowała do władz postulat, by pracownikom z Ukrainy, którym wygaśnie lub wygasła wiza, automatycznie odnawiało się prawo do pobytu i pracy. Jak wynika z informacji "DGP", rząd pracuje nad takim rozwiązaniem. Ma się ono znaleźć w kolejnej ustawie koronawirusowej. Pozwolenia na pracę byłby przedłużane z automatu. Jednak najważniejszą kwestią są oświadczenia wystawiane przez firmy cudzoziemcom, których planują zatrudnić - to na ich podstawie pracę w Polsce podejmuje większość obcokrajowców. "Z rządu płyną oficjalne zapewnienia, że w ich przypadku, dotychczasowe zasady pozostaną bez zmian. Imigranci zarobkowi, którzy chcą wjechać do Polski na tej podstawie, będą wpuszczani. Straż Graniczna ma im wręczać ulotki także w języku rosyjskim czy ukraińskim omawiające obostrzenia wynikające ze stanu epidemicznego. Chodzi m.in. o obowiązkową kwarantannę" - informuje "DGP".