- To jest prawdziwe zamknięcie Jutlandii Północnej - stwierdziła Frederiksen w czwartek 5 listopada wieczorem, apelując do mieszkańców siedmiu gmin na północy kraju o pozostanie na miejscu oraz poddanie się testom na COVID-19. Od poniedziałku na tym obszarze nie będzie działać transport publiczny (w tym promy), a uczniowie starszych klas będą mieć nauczanie zdalne. Od soboty zamknięte będą restauracje, możliwy będzie jednak zakup dań na wynos. Nieczynne będą miejsca rozrywki, instytucje kultury oraz baseny. Restrykcje mają obowiązywać do 3 grudnia. Duńskie władze przygotowują się do przetestowania na koronawirusa 280 tys. mieszkańców Jutlandii Północnej. Masowe badania oraz decyzja o zamknięciu tego regionu kraju ma związek z wykryciem mutacji koronawirusa na licznych na tym obszarze fermach norek. W środę rząd podjął decyzję o wybiciu 15 mln norek, a ich hodowcy będą mogli starać się o rekompensaty. Do pierwszych likwidacji ferm doszło już w październiku. Jutlandia drugim Wuhanem? Dotychczas w Danii potwierdzono 12 przypadków transmisji na człowieka zmutowanego wirusa. - Nie chcemy, aby Jutlandia stała się drugim Wuhanem - tłumaczy decyzję o wprowadzeniu specjalnych środków szef duńskiej agencji kontroli chorób zakaźnych (SSI) Kare Moelbak. Zgodnie z wyjaśnieniami duńskich władz mutacja ta nie powoduje poważniejszych skutków u ludzi, ale obniża skuteczność ludzkich przeciwciał, co zagraża opracowaniu szczepionki na COVID-19. W Szwecji na fermach norek podjęto środki ostrożności, nie wykryto do tej pory mutacji koronawirusa, jaką zaobserwowano w Danii. W ostatnim tygodniu w Danii wykryto koronawirusa u 7473 osób, z czego 304 przypadki dotyczyły siedmiu gmin na północy kraju objętych decyzją o ich zamknięciu. Liczba pacjentów w szpitalach regionu wzrosła w ciągu tygodnia z 14 do 26.