Valerie Giesen sapie i opada na ławkę. 29-latka szła pieszo. Nie biegła, a niemal powłóczyła nogami. "To prawdopodobnie mój największy wysiłek dziś" - mówi. Jej serce bije szybciej, a oddech staje się słyszalny. Osiem miesięcy temu nawet nie wspomniałaby o tych kilkuset metrach, które właśnie pokonała. Wtedy chodziła jeszcze kilka razy w tygodniu na taniec, czasem na wspinaczkę czy basen. Valerie Giesen jest przykładem osoby, którą wielu lekarzy obecnie nazwałoby "oficjalnie ozdrowiałą", ale nie "zdrową". Zakażenie koronawirusem przeszła ponad pół roku temu, ale sprawna nie jest. Jeszcze nigdy nie czuła się tak chora Giesen zachorowała pod koniec marca. "Moje serce biło szybko, a w klatce piersiowej czułam ucisk. Jeszcze nigdy nie czułam się tak chora". Niemal dwa tygodnie nie wychodziła z łóżka. Była skrajnie wyczerpana, odczuwała ból w płucach. Nawet droga do toalety była męczarnią. Zanim w nią wyruszyła, długo zbierała siły. Nie wykonała wtedy testu, bo ich liczba była niewystarczająca. "To było podczas pierwszej fali w Danii. Bałam się nawet pójść do szpitala". Przeprowadzony w czerwcu test potwierdził, że w organizmie Valerie obecne są przeciwciała SARS-CoV-2. Niemiecka antropolożka żyje i pracuje w Kopenhadze. Po przebytej infekcji poczuła się dobrze. "To było podczas wakacji tego roku", opowiada i pokazuje na swoim laptopie zdjęcia z wycieczki rowerowej. Przejechała na rowerze ponad 400 kilometrów - z Kopenhagi do swojej dawnej ojczyzny, Berlina. Wszystko wróciło do normy - pomyślała wtedy Valerie Giesen. "Pod koniec sierpnia wszystko znów się zaczęło" - mówi 29-latka. Miała zaplanowane badania w terenie, ale nastąpił nawrót: chroniczne zmęczenie, uciski w płucach, problemy z oddychaniem. "Ledwo unosiłam głowę. Odczuwałam nieustannie ciężar". Wspierały ją współlokatorki - robiły zakupy, gotowały. Trudno jednak było jej zaakceptować fakt, że jest od kogoś zależna. Badanie za badaniem W berlińskim szpitalu poddana została wielu testom. Badanie serca nie uwidoczniło żadnych szczególnych nieprawidłowości, podobnie jak i płuc. Dotychczasowa diagnoza: syndrom chronicznego zmęczenia po COVID-19 ("Post-COVID Fatigue"). Na syndrom ten, według dotychczasowym badań, składają się obok ciągłego zmęczenia, problemy z koncentracją, a także utrzymujące się poczucie obecności infekcji w organizmie. Wstępne badania, chociażby z Włoch czy Irlandii, pokazują, że większość pacjentów cierpiących na COVID-19, jeszcze kilka tygodni po oficjalnych ozdrowieniu walczy z wyczerpaniem i ma kłopoty z oddychaniem. Na razie za wcześnie jeszcze na ugruntowaną wiedzę na temat długofalowych skutków infekcji koronawirusem. Również Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje o utrzymujących się miesiącami objawach, które mogą powracać nawet wtedy, kiedy u pacjentów nie odnotowano ciężkiego przebiegu COVID-19. Dotyczy to także młodych ludzi, jak Valerie Giesen, która nie należy do żadnej grupy ryzyka. Teraz kobieta nosi specjalne pończochy uciskowe i kilka razy dziennie ucina sobie drzemkę. Tłumaczy, że jej energię, którą dysponuje w ciągu dnia, można by porównać do wanny wypełnionej wodą. Z każdą kolejną, nawet najmniejszą czynnością, tej wody ubywa. Wypoczynek jest korkiem, który oszczędza wodę. Kiedyś w końcu brakuje wody - Valerie zostaje pozbawiona energii. Grupa wsparcia pomaga W misce w kuchni Giesen trzyma różne witaminy i herbatę z kurkumy. Obok leży dużo świeżych owoców i warzyw. Dba o swój jadłospis - podobno ma on hamować procesy zapalne. To próba wzięcia sprawy we własne ręce, bo medycyna wie jeszcze zbyt mało na temat stanu zdrowia Valerie. Wskazówki, jak postępować ze swoim organizmem czerpie z grupy samopomocy w internecie, którą założyły w USA aktywistki "Body-Politic". Tysiące osób wymienia się doświadczeniami na temat skutków COVID-19 za pośrednictwem narzędzia do komunikacji masowej Slack. Już w maju grupa ta opublikowała wyniki ankiety przeprowadzonej wśród swoich członków. Giesen śledzi chat każdego dnia. "To pocieszający rytuał wieczorny, po którym czuje się mniej samotna", tłumaczy. Valerie mimo tego, co ją spotkało, jest pełna optymizmu. W końcu każdego dnia czuje się ciut lepiej. Ma nadzieję, że dzięki jej historii więcej ludzi zrozumie, co może spowodować koronawirus. Redakcja Polska Deutsche Welle