Liczba osób zakażonych koronawirusem na całym świecie wciąż jeszcze wzrasta. Lecz możliwe, że dzięki nadchodzącej wiośnie Europa uchroni się przed najgorszym. Zdaniem ekspertów łagodne temperatury są prawdziwym problemem dla każdego rodzaju wirusów, do których należy także SARS-CoV-2. Ciepłych dni wiosną, także ze względu na postępujące zmiany klimatyczne, nie będzie brakowało. To pozwala żywić nadzieję, że uratować może nas słoneczna wiosna. Prezydent USA Donald Trump zwracał uwagę na to już w połowie lutego. Na wiecu w New Hampshire tłumaczył ludziom, że "teoretycznie, kiedy zrobi się nieco cieplej, wirus zniknie w cudowny sposób". Wirusolog prof. Aleksander Kekule z uniwersytetu w Halle-Wittenberg także wyraził niedawno nadzieję, że liczba infekcji latem znacznie spadnie. Tak było przynajmniej w przypadku zarazków SARS przed 17 laty, z którymi nowy koronawirus jest blisko spokrewniony. Faktycznie wiele przemawia za tym, że ciepła wiosna mogłaby pomóc w walce z chorobą. Koronawirusom sprzyjają bowiem niskie temperatury - wyjaśnia wirusolog Thomas Pietschmann z ośrodka badań eksperymentalnych i klinicznych w Hanowerze w rozmowie z Deutsche Welle. Podobnie jest w przypadku jedzenia, które najlepiej przechowuje się w lodówce. Nietrwała otoczka wirusa Ciepło natomiast jest zagrożeniem dla zarazków. - Koronawirusy mają otoczkę lipidową, mówiąc prosto: warstwę tłuszczu - wyjaśnia prof. Pietschmann. Ta otoczka nie jest bardzo odporna na wysokie temperatury, co oznacza, że zarazek szybko ulega zniszczeniu w wyższych temperaturach. SARS-CoV-2 zalicza się do tzw. wirusów RNA, do których należą także wirusy grypy, eboli czy wścieklizny. Jednak każdy z nich ma swoistą wrażliwość na temperaturę - zaznacza prof. Pietschmann. Inne wirusy jak np. norowirusy są trwalsze, bo składają się przede wszystkim z białek i materiału genetycznego. Przy rozprzestrzenianiu się wirusów oprócz temperatury istotna jest także wilgotność powietrza. Zimowe powietrze sprzyja raczej utrzymaniu się wirusów, które rozsiewane są w otoczeniu przez kichających lub kaszlących ludzi. Im wyższa temperatura, tym suchsze jest powietrze. Ferie w samą porę Jak wyjaśniają eksperci, wpływ na rozsiew zarazków mają także czynniki sezonowe, np. to, że w chłodnych miesiącach ludzie przybywają częściej grupowo w zamkniętych pomieszczeniach. Dlatego przypadające obecnie ferie szkolne znacznie obniżają niebezpieczeństwo zarażenia się, ponieważ dzieci i młodzież w tym czasie zostają w domu. Wirusolog prof. Christian Drosten podsumowuje te pozytywne efekty: "ciepło latem, promieniowanie ultrafioletowe i fakt, że ludzie częściej przebywają na powietrzu sprawią, że infekcji będzie mniej". Lecz nikt nie może dać gwarancji, że według tego schematu zachowywać będzie się także SARS-CoV-2. Prof. Pietschmann z Halle zaznacza, że zarazek ten jest jeszcze zbyt mało rozpoznany, by móc powiedzieć coś bliżej o przebiegu epidemii. - Szczerze mówiąc, nie znamy jeszcze tego wirusa - przyznał w rozmowie z Deutsche Welle. Poza tym wiele wskazuje na to, że wysokie temperatury nie będą mu wcale tak szkodzić. Bowiem pojawił się on już w krajach o klimacie subtropikalnym, jak w Australii, Brazylii i Indonezji u osób, które miały kontakty z nosicielami koronawirusa z chłodniejszych regionów. Inny przykład pogrzebujący nadzieje na wybawienie latem: epidemii pomoru świń w USA w roku 2009 nie powstrzymały wysokie temperatury. Pojawiła się ona w kwietniu 2009, a jej kulminacja przypadła na czerwiec. Wobec tych faktów także prof. David Fisman, epidemiolog z uniwersytetu w Toronto w odniesieniu do nowego koronawirusa powiedział w rozmowie z "LA Times": "Nastawienie, że wirusy znikną wraz z wyższymi temperaturami i nigdy już nie wrócą, to pobożne życzenie". Redakcja Polska Deutsche Welle, Julia Vergin