- Nie ma jak dotąd żadnych dowodów wskazujących na to, że brytyjska i południowoafrykańska mutacja koronawirusa jest odporna na dostępne szczepionki - stwierdził dr Siddartha Datta z europejskiego oddziału Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Datta odniósł się w ten sposób podczas konferencji prasowej do doniesień o obawach naukowców dotyczących nowych, bardziej zaraźliwych wariantów SARS-CoV-2. Jak stwierdził, trwające badania nad brytyjskim wariantem są "obiecujące", jeśli chodzi o skuteczność szczepionek. Dodał, że wariant wykryty w Republice Południowej Afryki nie został na razie dokładnie zbadany, ale jak dotąd nie ma dowodów, by był bardziej odporny. Jednocześnie szef WHO Europe Henri Kluge wezwał kraje Europy, by zrobiły wszystko, co tylko możliwe, by ograniczyć cyrkulację nowych mutacji, a także poświęciły więcej uwagi i wysiłków w kierunku sekwencjonowania kodu genetycznego wirusa - tak, by nowe mutacje można było wykrywać na jak najwcześniejszym etapie. Odłożenie drugiej dawki szczepionki - słuszna strategia? Eksperci organizacji skomentowali również decyzję władz Wielkiej Brytanii o odłożeniu podawania pacjentom drugiej dawki szczepionki przeciw COVID-19 w celu zapewnienia pewnej ochrony dla maksymalnej liczby osób. Jak stwierdził Datta, takie "pragmatyczne" podejście jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę niską dostępność szczepionek i kryzysową sytuację. Jednocześnie podkreślił, że naukowcy nie dysponują na razie danymi, mówiącymi jaki wpływ na bezpieczeństwo i skuteczność szczepionki może mieć odsunięcie podawania drugiej dawki. Podczas badań klinicznych sprawdzano jedynie jej skuteczność po podaniu dwóch dawek w odstępie ok. trzech tygodni. Datta zachęcił jednocześnie do prowadzenia nowych badań w tym zakresie. - Ważne jest, by taka decyzja (o odłożeniu drugiej dawki - red.) była bezpiecznym kompromisem między ograniczoną w tym momencie produkcją szczepionek a koniecznością zapewnienia ochrony jak największej liczbie ludzi - dodał szef WHO Europe Henri Kluge.