DW: Jak długo jeszcze świat będzie zmagał się z pandemią koronawirusa? Christian Drosten: - Trudno o globalną prognozę. Mamy wiele różnych, poważnych sytuacji w Europie. Zima nie będzie łatwa. W przyszłym roku będziemy mieli szczepionki. Myślę, że potrwa to do końca przyszłego roku, zanim pewne grupy społeczeństwa będą mogły z nich skorzystać. Nieprędko pożegnamy się z maskami. Bo nawet, jeśli zaczniemy już szczepić, to zdecydowana większość społeczeństwa nadal będzie musiała je nosić. W krajach, takich jak Niemcy, gdzie jest niewiele zachorowań, nie będzie szerokiej odporności. W innych krajach europejskich pewnie też nie. Jeśli chodzi o inne regiony, to trudno powiedzieć. Na przykład w Afryce przebieg choroby wydaje się być mniej ciężki. Może to się wiązać ze strukturą wieku i młodymi społeczeństwami, ale w zasadzie obserwujemy tylko regiony miejskie. Nie wiemy jak wirus zachowa się, gdy zacznie rozprzestrzeniać się na wsiach. Nie wiemy też w jakim stadium jest tam epidemia. Są dane, według których liczba infekcji maleje. Ale nie wiemy, czy na tej podstawie można uogólniać. Możliwe, że epidemia słabnie w miastach, ale równie możliwe jest, że dopiero nadchodzi. Które regiony szczególnie pana martwią? - Chwilowo najbardziej Indie. Kraj ten ma bardzo dużą gęstość zaludnienia. Wirus rozprzestrzenia się tam. Nie powiedziałbym, że bez kontroli, ale prawie tak jest. Potem oczywiście też regiony Ameryki Południowej. Mówiłem już o Afryce, że kontynent afrykański to chwilowo zagadka. Ale chodzi też o północ. Zima się zbliża i są regiony, także w Europie, gdzie tylko w niewielkim stopniu kontroluje się wirusa, a także kraje, które wchodzą w jesień, mając już dużo przypadków zachorowań. A także gdzie jest nieduże zaufanie w zaplecze medyczne i służbę zdrowia. Są kraje, także w Europie, które - moim zdaniem - bardzo prędko powinny podjąć rygorystyczne kroki. Inne kraje uważają Niemcy za wzór w postępowaniu z pandemią. Co Niemcy robią dobrze? - To połączenie wielu przyczyn. Jedną z nich jest z pewnością zdecydowane działanie na początku pierwszej fali. To, że Niemcy zadziałały szybko, miało prawdopodobnie decydujące znaczenie. I nie w odniesieniu do daty w kalendarzu, ale do relatywnego momentu, w którym ogłoszono ograniczenie kontaktów, zwane czasem lockdownem. Wiedzieliśmy o epidemii dzięki naszym testom. Także szeroki dostęp do tych testów różni Niemcy od innych krajów. Inne wytłumaczenie jest takie, że epidemia zaczęła się u nas nieco później. Pierwsze przywiezione z zagranicy przypadki koronawiusa nie rozwinęły się do rozmiaru epidemii już w styczniu, ale dopiero pod koniec lutego. Pierwsze "importowane" przypadki udało się kontrolować. Prawdopodobnie to jest powodem, dla którego nasze działania były bardzo efektywne. Po lockdownie, powiedzmy od połowy maja, notowano w Niemczech już niewiele przypadków i tak też zostało. Do teraz, nawet jeśli znowu obserwujemy lekki wzrost zachorowań. Przed nami jesień i zima. Co będzie się działo w Niemczech? - Jeśli chodzi o strukturę ludności i inne parametry, to nie ma większych różnić między europejskimi krajami. Dlatego musimy patrzeć na innych - Francję, Wielka Brytanię, Hiszpanię. To, co tam się dzieje, będziemy mieli także w Niemczech, jeśli nie będziemy bardzo wcześnie reagować. To bardzo trudne zadanie, aby określić właściwy moment, w którym trzeba zmienić obowiązujące obecnie środki. Wygląda na to, że będziemy musieli jeszcze dość długo żyć z wirusem. Kiedy znowu będzie się można objąć na powitanie? - To sprawa uzależniona regionalnie. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby w przyszłym roku, w jakiś częściach świata, ludność była już chroniona. Ale to oznacza, że przeszli epidemię, która ze względu na strukturę wiekową tej ludności, nie wydawała się być tak poważna. Może tak być choćby w Afryce. W innych częściach świata, w których postawiono na zapobieganie zarażeniom, czekając na opracowanie szczepionki, można spodziewać się, że maski trzeba będzie nosić do końca 2021 roku. Nie da się tego dokładnie przewidzieć, ale przyszły rok będzie rokiem z maską. * Profesor Christian Drosten jest dyrektorem Instytutu Wirusologii berlińskiej kliniki Charité. W 2003 roku był jednym z odkrywców pierwszego koronawirusa SARS. Na początku tego roku opracował pierwszy na świecie test diagnostyczny na SARS-CoV-2. Drosten doradza rządowi Niemiec. Nina Haase, Redakcja Polska Deutsche Welle