34-latek pracował w policji od siedmiu lat. Działał w pionie kryminalnym. Jak wskazuje "Dziennik Bałtycki", pierwsze objawy koronawirusa pojawiły się u niego 18 listopada. "Tydzień wcześniej był on oddelegowany służbowo do Warszawy na Marsz Niepodległości" - czytamy. Mężczyzna w ciężkim stanie przebywał w szpitalu w Bytowie. Jeszcze w sobotę (28 listopada) nic nie zapowiadało tragedii. W niedzielę jednak młody policjant zmarł. Pozostawił żonę i osierocił dwóch małych synów (trzylatka i sześciolatka). - Jesteśmy smutni, zatroskani, to ogromny cios dla rodziny, ale również dla policjantów, którzy bardzo Mateusza lubili - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" komendant powiatowy policji w Człuchowie Tomasz Kąkolewski. - Nic nie będzie już takie samo. To też pokazuje, że ten wirus jest nieobliczalny i coraz częściej umierają ludzie, którzy są zdrowi i silni - dodaje.