Do imprezy doszło z 10 na 11 października, gdy Częstochowa znajdowała się jeszcze w żółtej strefie. Była to pierwsza doba obowiązywania nowych zaleceń sanitarnych. W trakcie imprezy do klubu weszła wówczas policja. Jak informowała aspirant sztabowa Marta Kaczyńska, sygnały o dużych imprezach w klubie nieopodal sanktuarium na Jasnej Górze docierały do policji już wcześniej. W sobotę (17 października) wpłynęło natomiast anonimowe powiadomienie od mieszkańca oraz informacja od straży miejskiej. Zabezpieczono monitoring - Na pierwszy rzut oka było widać, że uczestnicy tej imprezy tanecznej nie zachowują obowiązkowego dystansu. Część z nich została wylegitymowana. Na miejscu był też właściciel klubu. Nikogo jednak nie zatrzymano - informowała Kaczyńska. O sprawie powiadomiono sanepid i prokuraturę. Ta ostatnia wszczęła właśnie śledztwo. - Policja zabezpieczyła zapisy monitoringu, ustalono tożsamość części uczestników. Trwają przesłuchania personelu klubu i uczestników imprezy. Wspólnie z sanepidem ustalamy, czy ktoś został zakażony - powiedział polsatnews.pl prokurator Ozimek. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że nie była to impreza zamknięta. Personel sprzedawał bilety i każdy z ulicy mógł wejść do środka. Do ośmiu lat więzienia Śledztwo prowadzone jest w sprawie. Za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia i kara finansowana nałożona przez sanepid.