Zgodnie z art. 33 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, pacjent szpitala ma prawo do kontaktu osobistego z innymi osobami, czyli odwiedzin. "Kontakt z osobami bliskimi wzmacnia poczucie bezpieczeństwa, a także służy niwelowaniu dyskomfortu towarzyszącego hospitalizacji". Tyle teorii. Jak wygląda praktyka? Przekonała się o tym pani Beata. Kobieta pod koniec września udała się do łódzkiego szpitala przy Pomorskiej na planową operację ortopedyczną. Zakaz odwiedzin. "Dla leżących ludzi po zabiegu to tragedia" Do szpitala odwiózł ją mąż. - Przed drzwiami izby przyjęć zatrzymał nas pan z pytaniem: "Kto z państwa jest pacjentem?". Kiedy odpowiedziałam, że ja, odrzekł: "To panu już dziękujemy". Zostałam z walizką, dwoma kulami, torebką i papierami w ręku. Bez pomocy, bo pan szybko się ulotnił - opowiada pani Beata. Powód? - Stan zagrożenia epidemicznego. Okazało się, że prócz zakazu wejścia osoby towarzyszącej pacjentowi na izbę przyjęć, nie ma w szpitalu także możliwości odwiedzin - zaznacza kobieta. I dodaje: - Najgorsze jest to, że nikt o tym ludzi nie informuje. A skąd pacjent ma wiedzieć, że w szpitalu nadal panuje covid? Patrzy w telewizor i widzi, że na koncercie bawi się 10 tys. osób i tam pandemii nie ma. Ale do szpitala wejść nie można, bo dalej epidemia. Już w czasie pobytu pacjentka pytała, skąd takie obostrzenia, skoro na oddziale nie było aktualnie ogniska koronawirusa. - Usłyszałam, że odwiedzin nie ma dlatego, bo jest stan zagrożenia epidemicznego. Pielęgniarki w luźnej rozmowie przyznawały wprost: mamy święty spokój, ludzie nam się tu nie plączą - mówi pani Beata. - Nikt im na ręce nie patrzy. Przyznaje, że po operacji, kiedy bardzo ciężko jest się ruszyć, brak bliskich jest męczarnią. - Ja sobie jakoś radziłam. Ale 80-latka leżąca obok mnie brak bliskich przypłaciła cierpieniem. Miała kroplówkę z lekiem przeciwbólowym podłączoną do drenu w kręgosłupie, więc kiedy mówiła, że boli, pielęgniarki ją zbywały. A rano przyszła pani anestezjolog i mówi: "Przecież to w ogóle nie leciało, bo się dren zagiął". Gdyby siedziała przy niej rodzina, to ktoś by się w końcu dopatrzył, że kroplówka wcale nie schodzi i poszedł do pielęgniarek - podkreśla nasza rozmówczyni. I dodaje: - Ja rozumiem, że pielęgniarki nie mają czasu dla każdego pacjenta, bo tych jest 60, a one są trzy czy cztery. Ale taki brak odwiedzin dla leżących ludzi po zabiegu to tragedia - denerwuje się pani Beata. Rzecznik Praw Pacjenta: Ograniczenia? Jak najmniej uciążliwe i tylko takie, które są niezbędne Rzecznik Praw Pacjenta od początku pandemii przypominał, że prawa pacjentów można jedynie ograniczać, ale nie można pozbawiać chorych praw w ogóle. Same ograniczenia muszą być adekwatne do zagrożenia epidemicznego: nie wolno ustalać ograniczeń zbyt restrykcyjnych, które w istocie pozbawią pacjentów odwiedzin (np. wyznaczenie jednej godziny dziennie na odwiedziny dla wszystkich pacjentów). - Nie mamy stanu epidemii, mamy co prawda stan zagrożenia epidemicznego, ale to jest niższy stan zagrożenia i według nas utrzymywanie tych daleko idących ograniczeń, a już w ogóle zakazów, jest kompletnie nieuzasadnione - mówi Paweł Grzesiewski, dyrektor departamentu prawnego biura Rzecznika Praw Pacjenta. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca do RPP wpłynęło 100 skarg w zakresie problemów z odwiedzinami pacjentów. Mniej niż w szczytowym okresie pandemii. Ale ciągle zdarzają się szpitale, które pozostają z pandemicznymi zakazami. - Jako biuro Rzecznika Praw Pacjenta nie mamy pretensji do szpitali o to, że jeżeli mają ogniska zakażeń, będą ograniczać odwiedziny. Tylko niech to ma swoje uzasadnienie w danych. A nie wynika z samego faktu, że na terenie kraju występują zakażenia. Ostatnia tygodniowa suma zakażeń to 15 tys., w szczytach fal mieliśmy ich po 30 tys., ale dziennie. Nic więc za całkowitymi zakazami nie przemawia - mówi Paweł Grzesiewski. Szpital w Piotrkowie. Zakazu nie ma, ale... Sygnały, że odwiedziny u leżącego w szpitalu chorego to nie lada wyczyn, dotarły do nas także z Piotrkowa Trybunalskiego. - Ciocia leżała na oddziale wewnętrznym piotrkowskiego szpitala. Weszliśmy do niej dopiero wtedy, kiedy poruszyliśmy niebo i ziemię. Bo na dzień dobry usłyszeliśmy, że odwiedzin na oddziale nie ma - słyszymy od jednej z mieszkanek Piotrkowa, proszącej o zachowanie anonimowości. - Ciocia często tam trafia, nie chcę ani sobie, ani jej robić problemów - zaznacza kobieta. O kwestię odwiedzin pytamy rzecznika szpitala. - Aktualnie w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie Trybunalskim, odwiedziny pacjentów w poszczególnych oddziałach, są możliwe codziennie w wyznaczonych godzinach - informuje Bartłomiej Kaźmierczak, rzecznik prasowy piotrkowskiego szpitala. Podkreśla, że zasady odwiedzin "pozostają w zgodzie z rekomendacjami wydanymi przez ministra zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego". - W przypadku pojawienia się ogniska chorobowego, wprowadzamy czasowe ograniczenia odwiedzin, które stosowane są w konkretnym oddziale. Nie wprowadzamy "prewencyjnych" zakazów odwiedzin z uwagi na zwiększoną liczbę stwierdzonych przypadków zakażenia COVID-19 - podkreśla rzecznik. Sprawdzamy. Dzwonimy na kardiologię. - Odwiedziny są możliwe codziennie od 15:00 - informuje jedna z pielęgniarek. W określonych godzinach wejść można też na neurologię. A oddział wewnętrzny? - Nie ma odwiedzin. Pozwolenie, w drodze wyjątku, daje lekarz - tłumaczy pani pielęgniarka. Co na to rzecznik? - Pragnę jeszcze raz podkreślić, że nie ma zakazu odwiedzin w szpitalu, a jedynie ograniczenie w odwiedzinach. W oddziale wewnętrznym rodzina, bliscy, mogą odwiedzić pacjenta o dowolnej porze. Odwiedziny są możliwe za zgodą lekarza prowadzącego lub dyżurnego, który posiada aktualną wiedzę na temat sytuacji epidemicznej w oddziale - podkreśla Bartłomiej Kaźmierczak. Na to ostatnie zdanie zwraca uwagę biuro Rzecznika Praw Pacjenta. - Tu trzeba się zastanowić czy "o odwiedzinach decyduje lekarz" jest transparentne. Bo nie wiadomo jakimi kryteriami się kieruje. Pacjent nie wie na co może liczyć, co zrobić w razie odmowy - tłumaczy Paweł Grzesiewski, dyrektor departamentu prawnego biura RPP. I zaznacza, że tak być nie powinno. - To nie może być kwestią uznaniową i arbitralną. Bo to prowadzi do tego, że pacjent zdany jest na czyjąś dobrą wolę lub jej brak - ocenia Grzesiewski. Sytuacja zmienia się każdego dnia. "Trudny czas dopiero się zaczyna" Jak działa to w innych placówkach? Na stronie szpitala im. Barlickiego w Łodzi czytamy: "Dyrekcja Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego w Łodzi informuje, że rutynowe odwiedziny chorych nie są realizowane. Wprowadzony zakaz odwiedzin pacjentów we wszystkich oddziałach szpitalnych obowiązuje do odwołania i jest działaniem profilaktycznym". Tę samą informację słyszymy dzwoniąc na jeden z oddziałów - W całym szpitalu jest zakaz odwiedzin. Pojawiły się pojedyncze przypadki COVID-19. U nas nie, ale profilaktycznie wchodzić nie wolno - słyszymy. Pytamy dyrekcję czy to zakaz, czy jak w Piotrkowie "ograniczenia". Na pytanie odpowiedzi nie otrzymujemy. Milczą też zapytani przez nas szefowie placówki przy Pomorskiej. W Krakowskim Szpitalu Rydygiera wprowadzano czasowe ograniczenia odwiedzin związane z pojawiającym się ogniskiem zakażeń. - Aktualnie wstrzymane są odwiedziny chorych na oddziałach psychiatrii i rehabilitacji - mówi Edyta Przybylska, rzecznik prasowy Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Jak podkreśla, sytuacja zmienia się każdego dnia. - Wszystko jest uzależnione od wykrycia ogniska zakażeń, czyli minimum dwóch chorych. W momencie wykrycia przypadku zakażenia, szpital wyłącza konkretny oddział, oddziały i izoluje pacjentów - dodaje rzeczniczka placówki. Czy szpital dopuszcza wprowadzenie zakazu odwiedzin "prewencyjnie", czyli bez stwierdzonego ogniska koronawirusa, ale ze względu na np. zwiększoną liczbę przypadków zakażeń? - Nie i na razie takich planów nie ma, ale jesień i trudny czas dopiero się zaczyna. A to oznacza, że trzeba być przygotowanym na każdy wariant zwiększający bezpieczeństwo chorych - tłumaczy Edyta Przybylska. Ministerstwo Zdrowia: Ostateczne decyzje w ręku kierowników szpitali Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że szpitale kierują się rekomendacjami resortu zdrowia i głównego inspektora sanitarnego dotyczącymi organizacji odwiedzin pacjentów przebywających na oddziałach szpitalnych w związku z aktualną sytuacją epidemiczną, jednak to kierownicy podmiotów leczniczych muszą podejmować "działania zapobiegające szerzeniu się zakażeń i chorób zakaźnych". - Dlatego ostateczne decyzje dotyczące wprowadzenia lub zniesienia określonych ograniczeń dotyczących odwiedzin pacjentów podejmują kierownicy placówek, z uwzględnieniem m.in. bieżącej sytuacji epidemicznej w podmiocie leczniczym i na danym obszarze, postępu realizacji szczepień przeciw COVID-19 na danym obszarze czy możliwości organizacyjnych podmiotu leczniczego - wylicza Jarosław Rybarczyk z Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia. - Musimy sobie zdawać sprawę, że są różne szpitale, np. placówki wysokospecjalistyczne. Inaczej może być w szpitalu onkologicznym, przyjmującym pacjentów z obniżoną odpornością. Albo u których przebieg COVID-19 może być drastyczniejszy, bo obciążony dużo większym ryzykiem - mówi Paweł Grzesiewski. - Ale patrząc racjonalnie na to, ile jest zakażeń i jak wyewoluował system prawa w tym zakresie - bo nie mamy ani izolacji, ani kwarantanny - to żadnych racjonalnych przesłanek do zakazywania odwiedzin nie ma - zaznacza dyrektor departamentu prawnego biura Rzecznika Praw Pacjenta. Rzecznik Praw Pacjenta: Reagujemy na każdy sygnał Co zatem robić, jeśli na oddziale, na którym przebywamy, nie ma ogniska koronawirusa, jest za to zakaz odwiedzin? - Przyjmujemy wszystkie takie sygnały i tam gdzie jest całkowity zakaz odwiedzin, to staramy się reagować niezwłocznie. Można się z nami kontaktować telefonicznie poprzez infolinię 800 190 590 lub pisemnie. Nie wymagamy żadnych formalnych wniosków, może to być zwykły mail - tłumaczy Paweł Grzesiewski. Zachęca, by na nieprawidłowości reagować. - Często jak już jesteśmy w szpitalu, to przyjmujemy pewne założenia i rozwiązania, bo boimy się, że brak zgody odbije się na nas rykoszetem. Ale pamiętajmy, że mamy prawo i jeżeli jakiś pacjent ma wątpliwości czy nie jest ono czasem łamane, zawsze może do nas zadzwonić, czy napisać, a my postaramy się pomóc - mówi dyrektor departamentu prawnego biura Rzecznika Praw Pacjenta. Irmina Brachacz Irmina.brachacz@firma.interia.pl