Opublikowany przed kilkoma dniami raport Citizen Lab, interdyscyplinarnej pracowni działającej przy Munk School of Global Affairs na Uniwersytecie Toronto, analizuje w jaki sposób chińscy cenzorzy starali się zapobiegać rozpowszechnianiu informacji o chorobie, która pojawiła się w mieście Wuhan. Blokady informacji można było zauważyć od 31 grudnia 2019 roku. Od tego czasu cenzorskie filtry poszerzały się o kolejne słowa kluczowe i tematy. Przy czym cenzura wynikała nie tylko z oficjalnie zapowiedzianych dopiero w lutym kar za "szerzenie strachu". Chińskie władze wywierały presję na media społecznościowe już we wczesnej fazie epidemii, chcąc ograniczyć obieg informacji - czytamy w raporcie Citizen Lab. Na chińskiej platformie YY służącej do livestreamingu, cenzura zaczęła interweniować w ostatni dzień 2019 roku, czyli dzień po tym, gdy grupa chińskich lekarzy, w tym zmarły Li Wenliang, próbowała ostrzec przed nową chorobą. Z kolei popularny w Chinach komunikator WeChat cenzurował zarówno komentarze jak i naukową informację o koronawirusie. Cenzurowane są nie tylko pogłoski czy nazwisko Li Wenlianga, ale także czysto informacyjne wzmianki o artykułach na temat epidemii podawane przez państwowe media w Chinach. Li Wenliang to lekarz, który cztery dni po zamieszczeniu na WeChat informacji o nowym wirusie został wezwany na policję i napiętnowany jako osoba przekazująca "fałszywe informacje". Citizen Lab opisał w raporcie mechanizm cenzorskich interwencji. W przypadku YY kontrola występuje jeszcze przed wysłaniem wiadomości, ponieważ w aplikację wbudowane są listy słów kluczowych nieakceptowanych przez YY. Lista jest aktualizowana za każdym razem, gdy użytkownik korzysta z aplikacji, i blokuje wysyłanie niepożądanych wiadomości. Taka konstrukcja cenzorskiego mechanizmu pozwala na dokładne śledzenie zmian blokowanym słów. Dzięki temu Citizen Lab ma ich pełną listę od lutego 2015 roku. W przypadku WeChat, który ma ponad miliard użytkowników, cenzura stosowana jest na poziomie serwera, który wychwytuje blokowane słowa. Wysłana wiadomość przechodzi od użytkownika do użytkownika przez serwer, którym zarządza firma Tencent, spółka matka WeChat, i jeśli wykrywana jest kombinacja zakazanych słów, wiadomość nie dociera do adresata. Citizen Lab przetestował to na kontach powiązanych w grupę rozmówców. Test pozwolił zidentyfikować jakie kombinacje chińskich znaków nie są przesyłane dalej przez serwer. "Kluczowa dla zdrowia i bezpieczeństwa" Raport Citizen Lab zwrócił też uwagę, że chińska cenzura utrudniła przy okazji wymianę informacji lekarzom. Platforma WeChat jest szeroko wykorzystywana do konsultowania się w sprawach zawodowych. "Systematyczne blokowanie w mediach społecznościowych wymiany informacji związanych z chorobą i prewencją oznacza utrudnienia w dzieleniu się informacją przez użytkowników, informacją, która może być kluczowa dla ich zdrowia i bezpieczeństwa" - podkreślono w raporcie. Tymczasem o możliwości wykorzystania analizy treści właśnie w mediach społecznościowych do szybkiego identyfikowania zagrożeń napisali w swoim raporcie badacze z Uniwersytetu Guelph (UofG) w prowincji Ontario. "W prawdopodobnie pierwszym badaniu wykazującym przydatność Twittera jako systemu wczesnego ostrzegania i zapobiegania kosztom chorób drobiu, specjaliści IT i specjaliści w dziedzinie weterynarii wskazali, że w badanym okresie 75 proc. epidemii ptasiej grypy - która zagraża drobiowi, a nie ludziom - mogło zostać wykrytych na Twitterze" - napisano w komunikacie UofG. Podkreślono też, że w wielu przypadkach sygnały w mediach społecznościowych pojawiały się wcześniej niż komunikaty oficjalnych agencji monitorujących zagrożenia. Analiza objęła 210 tys. tweetów w języku angielskim między lipcem 2017 a listopadem 2018 roku. Model skonstruowany przez naukowców odrzucał nieistotne wpisy, jak np. wyrażenia "ptasia grypa" w piosenkach i zidentyfikował 43 z 58 epidemii w tym okresie, w tym w Bułgarii w 2017 i Holandii i Arabii Saudyjskiej w 2017 i 2018 roku. Wyniki badania zostały opublikowane w "Nature Scientific Reports". Współautorka badania prof. Rozita Dara podkreśliła, że bazujący na mediach społecznościowych system wczesnego wykrywania, nie zastępując istniejących instytucji, umożliwiłby wczesną identyfikację chorób takich jak ebola, a obecnie Covid-19 i odpowiednio wczesne podejmowanie decyzji. Z Toronto Anna Lach (PAP)