- Niestety, to nie jest tak jak w filmie, że włożymy probówkę do maszyny, która robi "pik", tylko musimy poczekać na wyniki badań laboratoryjnych - mówi obrazowo prof. Pyrć. Przypomnijmy, dzisiaj laboratorium genXone poinformowało, że brytyjski szczep koronawirusa został zidentyfikowany u chorego z województwa małopolskiego. Zdaniem wirusologa z UJ mutacja, która została odkryta w Wielkiej Brytanii, jest w Polsce już od dawna. - Nie oszukujmy się. Ten wariant występuje w całej Europie, więc byłoby cudem, gdyby nie było go w Polsce. Myślę, że kiedy pojawiły się na ten temat pierwsze doniesienia, już tak było - mówi nam prof. Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ. Teraz jego zespół sprawdzi, na ile nowa mutacja jest rozpowszechniona w naszym kraju. - W tym momencie to jest kluczowe. Na ile ten wariant dominuje i jak bardzo wpływa na sytuację epidemiczną - mówi, dodając, że to powiązanie jest na razie "dosyć luźne". "Badania wskazują, że na nowe mutacje koronawirusa działa szczepionka" - Zakaźność SARS-Cov-2 była i tak wysoka. W tym przypadku jest jeszcze wyższa - przypomina z kolei dr Lidia Stopyra, szefowa Oddziału Chorób Infekcyjnych w krakowskim Szpitalu im. Żeromskiego. - Jednak co najważniejsze, dotychczasowe badania wskazują, że na nowe mutacje koronawirusa działa szczepionka. Nowa sytuacja z potwierdzonym wariantem brytyjskim powinna być, jej zdaniem, "alertem" dla naszej służby zdrowia. Czytaj też: Brytyjski wariant koronawirusa w kolejnych krajach Specjalistka chorób zakaźnych zwraca jednak uwagę również na inną rzecz. - Dzisiaj nie mamy w Polsce bardzo wysokiego poziomu infekcji. Gdyby ta mutacja, która się charakteryzuje większą zakaźnością, była w dużej ilości, to również liczby powinny być wyższe. To dobra informacja, oczywiście, jeśli statystyki są prawdziwe. Jak dodaje, można się jednak spodziewać, że liczba zakażeń wzrośnie, co spowoduje też przyrost ciężkich przypadków i hospitalizacji. - Kluczowe jest tutaj przyspieszenie procesu szczepień - mówi. "Tylko w kilku miejscach wystąpiły duże ogniska epidemiczne" - Cały czas nie mamy jednak jasności, na ile zwiększona transmisyjność brytyjskiego wariantu wpływa na te wybuchy epidemiczne w różnych częściach świata, a na ile jest to związane z nałożeniem się na siebie różnych czynników - mówi Interii prof. Krzysztof Pyrć. - Zwróćmy bowiem uwagę, że wariant krąży już od wielu miesięcy, a tylko w kilku miejscach wystąpiły duże ogniska epidemiczne. Może też tak być, że ta mutacja zwiększa prawdopodobieństwo transmisji, ale główną winą należy obarczyć nie tylko samo jego występowanie. Również inne czynniki - dodaje wirusolog.