Grzesiowski, który jest też szefem fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń", powiedział w piątek (20 listopada) w porannym wywiadzie dla Tok FM, że będą "choinki, prezenty, Wigilia, tylko bez zjazdów rodzinnych". - Przynajmniej tak bym sugerował, żeby nie jeździć po całej Polsce przed samymi świętami i nie robić dużych rodzinnych spotkań, bo mogą to być zgromadzenia, które przyniosą później infekcje - powiedział lekarz. Brutalne liczby Ekspert pytany o to, jak długo potrwa jeszcze związany z pandemią szczyt zgonów w Polsce, wyjaśnił, że patrząc na statystyki, można powiedzieć, że śmierć najlepiej koreluje z przypadkami zachorowań sprzed dwóch tygodni, dlatego że przeciętnie czas walki o życie w szpitalu to właśnie od dwóch do trzech tygodni. - Jeśli spojrzymy, że maksymalny punkt zachorowań był w okolicach 5 listopada, to czekają nas jeszcze - no niestety - dwa, trzy dni liczby zgonów na poziomie 700, być może nawet 800 osób dziennie - ocenił. Przyznał, że to niestety brutalne liczby, ale jest to kwestia "bardziej matematyczna niż medyczna", ponieważ umiera około 2,5 - 3 proc. osób, które zachorowały. Kwestia szczepień Dr Grzesiowski pytany, dlaczego rząd planuje - jak mówi minister zdrowia w piątkowym (20 listopada) wywiadzie dla jednej z gazet - kupić 31 mln szczepionek dla dorosłych Polaków, i czy to znaczy, że szczepieniami nie będą objęte dzieci, powiedział, że nie zna tej wypowiedzi ministra. W jego ocenie koncepcja szczepienia wyłącznie osób dorosłych oznacza, że nie do końca zrozumiano, jak przenosi się ta epidemia. - Dzieci są bardzo ważnym ogniwem w tej pandemii - one chorują bezobjawowo albo skąpoobjawowo, ale one przenoszą koronawirusa - podkreślił Grzesiowski. Szczepienia powinny być również dostępne dla dzieci - może nie dla noworodków czy niemowląt - uważa ekspert. - Może być tak, że szczepionka nie była przebadana u dzieci i dlatego jej nie proponujemy dzieciom, ale wówczas wystarczyłoby o tym powiedzieć - stwierdził Grzesiowski w Tok FM. Natomiast zakładanie, że zaszczepimy np. 80 proc. społeczeństwa i te 20 proc. nieszczepionych to będą dzieci, jest jego zdaniem z góry błędem, bo te dzieci będą rezerwuarem wirusa. - Oprócz tego, że chcemy zapobiec infekcjom i zgonom, to chcemy również, żeby wirus nie krążył w populacji, bo on cały czas będzie mutował, i tego chcielibyśmy uniknąć - tłumaczył medyk. Według niego dyskredytujące dla rosyjskiej szczepionki Sputnik, którą zaczęli testować Węgrzy, jest to, że badania nad nią nie były prowadzone zgodnie ze standardami międzynarodowymi - przeskoczono jedną z faz badań. - Nie walczymy tylko o szczepionkę, która będzie wywoływać efekt immunologiczny, bo zapewne osiągnięcie tego jest przy dzisiejszej technologii medycznej możliwe, natomiast walczymy o szczepionki najbezpieczniejsze, czyli takie, które nie będą wywoływać działań niepożądanych - tłumaczył. - Tutaj jakiekolwiek działania niezgodne z zasadami moim zdaniem dyskredytują takie szczepionki - dodał. Jednak, gdy taka szczepionka przejdzie całościowe, jawne i zgodne z kanonem badania w kraju - np. na Węgrzech, i przyniosą one pozytywne wyniki, może być stosowana - powiedział. Wskazuje "jedyne sensowne podejście" Zdaniem dr Grzesiowskiego obowiązek szczepień dla wszystkich nie będzie dobrym rozwiązaniem, ponieważ podczas tej pandemii jest wiele agresji i przemocy. - Jedynym sensownym podejściem jest mądra promocja szczepień. Mądra w rozumieniu takim, że nie "młotkowanie" ludzi i zmuszanie do szczepienia, tylko zachęcanie dobrymi przykładami - powiedział w wywiadzie. Powinny zacząć się od autorytetów w domenie publicznej, osób budzących zaufanie społeczne. - Te osoby powinny być pierwsze i robić to przed kamerami, tak, aby ludzie mieli świadomość, że nie mamy np. jakichś dwóch szczepionek - mówił. Ekspert powiedział, że takiej sytuacji również się obawia - iż przy pojawieniu się więcej niż jednego preparatu, część społeczeństwa może myśleć, że władze czy medycy mają inną szczepionkę niż reszta społeczeństwa. - To musi być transparentne, nieobowiązkowe i bardzo przemyślane właśnie pod kątem akceptacji społecznej - stwierdził. W jego ocenie przez to, że są przymusy i niezrozumienie działań, w społeczeństwie pojawia się coraz więcej biernego oporu. - Nikt nie tłumaczy, dlaczego tak jest, a jeżeli ktoś nie rozumie, to pierwszym odruchem jest odwrócenie i zaprzeczenie - ocenił.