Jak poinformował szef biura projektów inżynieryjnych w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain, na COVID-19 zachorowało 25 z 30 pracowników. Dziennik "Tagesspiegel" donosi, że firmę trzeba było zamknąć na tydzień. "Jedna z pracownic i jej koleżanka w pojedynczym biurze vis a vis zawsze zamykały drzwi, a pomimo tego doszło do zarażenia" - opowiada szef firmy, prosząc o zachowanie anonimowości. W biurze o powierzchni 40 metrów kwadratowych stało pięć biurek w odległości dwóch metrów od siebie, ale zarazili się wszyscy pracownicy. Dwóch musiało być hospitalizowanych. Szef biura nie jest w stanie wytłumaczyć, jak wszyscy mogli się zainfekować w tak krótkim czasie. W e-mailu wysłanym pod koniec lutego zalecał pracownikom, by zaniechali podawania sobie dłoni. Wszędzie dostępne były środki dezynfekujące, pracownicy nie wyjeżdżali w podróże służbowe, a konferencje ograniczono do grona pięciu osób. 15 osób jednocześnie na zwolnieniu Pierwszych dwoje chorych poszło na zwolnienie we wtorek na początku marca. Poprzedniego dnia wrócili z nart w Sankt Anton w Austrii, wraz z dwoma kolegami i ich rodzinami. Także szef firmy po kilku dniach w następny weekend dostał gorączki i bólu głowy, a potem kaszlał. W poniedziałek nie przyszedł do biura, podobnie jak 15 innych osób, które zachorowały. Jak w krótkim czasie zarazić może się całe piętro w biurowcu, ukazała już analiza w Korei Południowej. W otwartym biurze zaraziło się tam 94 pracowników w okresie, zanim w ogóle poinformowano o pierwszym oficjalnym przypadku COVID-19. Źródła biurowej infekcji Na początku także w Berlinie żaden z pracowników nie wiedział, że choruje na COVID-19. Pierwsze podejrzenie powstało, gdy jeden z pracujących tam studentów opowiadał, że był wieczorem w berlińskim klubie "Trompete". Zaraziło się tam wówczas 50 gości. Student ten jednak był tylko przez kilka godzin w pracy i nie miał w ogóle styczności z osobami, które chorowały. Dopiero doniesienia o mnożących się infekcjach w Tyrolu w Austrii, które uznano za zarzewie infekcji, były dla berlińskiego biura wytłumaczeniem sytuacji. Koronawirusem nie zaraziło się tylko pięcioro pracowników firmy. Czworo z nich było w biurze sporadycznie, a księgowa, która zawsze była obecna w biurze, w niewyjaśniony sposób nie zachorowała. Szef firmy jest przekonany, że wirus przyszedł z dwóch stron: od studenta i od osób, które wróciły z nart. #POMAGAMINTERIA Fundacja Centaurus - największy w Europie azyl dla koni walczy o przetrwanie swoje oraz podopiecznych. Z powodu epidemii COVID z dotacji wycofują się kolejne upadające firmy i tracący pracę darczyńcy. Na to wszystko nakłada się susza, która spowodowała dwukrotny wzrost cen siana. Sytuacja jeszcze nigdy nie była tak dramatyczna. Organizacja walczy o swoje być albo nie być. Pomóż i ocal setki zwierząt od śmierci! Sprawdź szczegóły >>>