Prowadzący program "Graffiti" w Polsat News Marcin Fijołek pytał Bartosza Arłukowicza, czy zgadza się z pomysłem tzw. twardego lockdownu w Polsce. - Dzisiejsza sytuacja jest lockdownem na życzenie. Rząd bał się podjąć decyzję o przetestowaniu Polaków wracających na święta - powiedział eurodeputowany KO i były minister zdrowia w rządach Ewy Kopacz i Donalda Tuska. W jego opinii zapowiadane kolejne restrykcje wprowadzane są zbyt późno. - Jeżeli spojrzymy na dynamikę pandemii, rozwoju zakażeń, porównamy dzień do dnia, cofając się tygodnie do tyłu, to się okaże, że dzisiaj pandemia jest poza kontrolą kogokolwiek w Polsce. Nie ma osoby, która potrafiłaby oszacować skalę pandemii - stwierdził. Bartosz Arłukowicz zwrócił też uwagę, że regionalne zarządzanie pandemią powinno być wprowadzone kilka tygodni temu. Jak ocenił, rządzący powinni konsultować się z samorządami i prezydentami, burmistrzami i wójtami, którzy "najlepiej wiedzą, co się dzieje w miastach i miasteczkach". "Tchórzostwo przegrywa z odwagą" Bartosz Arłukowicz uważa, że w okresie świąt wielkanocnych powinny być wprowadzone dodatkowe restrykcje. Stwierdził jednak, że należy surowiej egzekwować ich przestrzegania. - Przemierzając ulice Brukseli, nie widzę osób bez maseczek - powiedział. - Tchórzostwo zawsze przegrywa z odwagą. Trudne decyzje wymagają odwagi. Te decyzje nie były podejmowane i dzisiaj stoimy przed koniecznością lockdownu - mówił w kontekście wprowadzania nowych obostrzeń. Europoseł przypomniał, że brytyjski premier Boris Johnson ostrzegał przed Bożym Narodzeniem, że w jego kraju "dzieje się bardzo źle" i szaleje nowa mutacja wirusa. - Minister zdrowia Adam Niedzielski zamilkł, nie podjął żadnej decyzji - mówił europoseł KO. Więcej na polsatnews.pl