O sprawie donosi Reuters. Opublikowane w poniedziałek wyniki testów okazały się być nadspodziewanie pozytywne. Według koncernu AstraZenca preparat wykazał 79-procentową skuteczność w zapobieganiu symptomom zakażenia koronawirusem. Co więcej, badania nie wykazały ryzyka wystąpienia zakrzepów krwi u zaszczepionych. W testach uczestniczyło ponad 30 tysięcy osób ze Stanów Zjednoczonych, Peru i Chile. Tymczasem The Data Safety Monitoring Board (Komisja do spraw Monitorowania Bezpieczeństwa Danych) "wyraziła obawy, że AstraZeneca mogła zawrzeć w wynikach badań nieaktualne informacje, które mogą spowodować niekompletność danych dotyczących skuteczności preparatu" - oświadczył amerykański National Institute of Allergy and Infectious Diseases (Narodowy Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych). - Nalegamy, by koncern współpracował z komisją i sprawdził ponownie dane dotyczące skuteczności szczepionki, by zapewnić aktualne i dokładne informacje, które można byłoby przedstawić do informacji publicznej - powiedział szef instytutu Anthony Fauci, który jest jednocześnie członkiem National Institutes of Health (Narodowego Instytutu Zdrowia). Na razie szczepionka AstraZeneca nie została dopuszczona do użycia w Stanach Zjednoczonych. Autoryzacją preparatu zajmuje się specjalna niezależna komisja. Przypomnijmy, że w związku z podejrzeniami, jakoby szczepionka AstraZeneca zwiększała ryzyko zakrzepów krwi, na początku marca kilkanaście państw - w tym Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania - wstrzymały jej stosowanie. W minionym tygodniu unijna Europejska Agencja Leków (EMA) oświadczyła, że nie ma dowodów, by podawanie szczepionki było niebezpieczne, a korzyści z jej stosowania przewyższają ryzyka. Podobne stanowisko przyjęła Światowa Organizacja Zdrowia. Większość państw wznowiło po tym jej podawanie. Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ