Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapowiedział, że wystąpi z wnioskami o ukarania posłów Konfederacji za złamanie ustaleń Prezydium Sejmu dotyczących obowiązku noszenia maseczek na sali plenarnej oraz ustaleń ws. limitu osób podczas posiedzenia. Protestują przeciwko temu posłowie Konfederacji. O ich zachowanie w czwartek (8 października) w programie Polsat News "Graffiti" Piotr Witwicki pytał Adriana Zandberga z partii Razem. - To niezbyt odpowiedzialne w tym momencie. Mamy dość szybki wzrost zachorowań i jednym z miejsc, gdzie to następuje, jest Warszawa. Jeśli decydujemy się na przyjęcie środków zapobiegawczych, to odpowiedzialność za innych powinna nas skłonić do tego, żeby się podporządkować - stwierdził Zandberg. Jak dodał, "posłowie Konfederacji usłyszeli wielokrotnie, że ich zachowanie jest nieodpowiedzialne, a mimo wszystko postanowili się tak zachować". - To pajacowanie, co wyczyniają ostatnio posłowie Konfederacji w tej sprawie. Żeby pajacowali na własny rachunek i było to tylko ośmieszaniem się tego czy innego posła, to pół biedy, ale są osoby starsze i chore, i to brak myślenia o nich. Myślę, że dobrze, żeby to się zmieniło - podkreślił poseł Lewicy. "System zaczyna się dusić" Przyznał, że w jego otoczeniu wszyscy są zdrowi. - Ale miałem trochę kontaktu z osobami, które były ostatnio proszone o to, żeby zrobić sobie testy. To ciekawa historia, bo ona się powtarza. Bardzo wiele osób ma poczucie, że sanepid jest przepracowany, że szukanie kontaktu z sanepidem robi się coraz trudniejsze, a to kluczowa instytucja, od sprawności której zależy, czy uda nam się walka z wirusem - zauważył Zandberg. Podkreślił, że kłopot z inspekcją sanitarną jest od lat. - Od lat wydawaliśmy na nią za mało pieniędzy. W nowym budżecie cały czas jest wielka dysproporcja, gdzie na sanepid wydajemy znacznie mniej niż na IPN - mówił. - Ja dwukrotnie w ciągu ostatniego pół roku się testowałem, ale myślę, że kluczowe w tym momencie nie jest to, żeby testować siebie przy każdej okazji, tylko żeby sprawnie działała inspekcja sanitarna i żeby sprawnie identyfikować potencjalne łańcuchy zakażenia, a z tym mamy problem. Skala powoli zaczyna robić się taka, że nasz system zaczyna się dusić - dodał. - Patrzę z uwagą na statystyki zajętości łóżek szpitalnych i te sygnały są bardzo niepokojące. Są miejsca, gdzie jeśli ten trend by się utrzymał, to system się zakorkuje, a to znaczy, że na większą skalę będą umierać osoby starsze, osoby, które potrzebują pomocy lekarskiej, a nie będą mogły jej dostać - zwrócił uwagę Zandberg. Jak podkreślił, "ma duży żal do rządzących". - Mam poczucie, że sporo czasu zostało zmarnowane, że to letnie rozprężenie opanowało także ludzi, którzy w tym czasie powinni myśleć, jak przygotować Polskę na jesień. Bardzo poważne pytanie brzmi, czy miejscem, które przyczynia się do rozpowszechniania epidemii są szkoły. Są bardzo poważne powody, żeby tak sądzić - dodał.