Wznoszono okrzyki: "Nie jesteście sami!, "Strajk generalny!". Dostępu do gmachu parlamentu regionalnego Katalonii, pod którym zebrały się tysiące Katalończyków, bronili członkowie miejscowej policji Mossos d'Esquadra i ustawione wokół gmachu bariery. Tłum skandował: "Niepodległość!", "Wolność więźniom politycznym!", "Nasz rząd, nasz parlament", a okrzyki przerywał odśpiewany kilkakroć przez zgromadzonych hymn Katalonii "Els Segadors" (Żniwiarze). Popularna burmistrz stolicy Katalonii, Ada Colau, która występowała konsekwentnie jako zdecydowana przeciwniczka przeprowadzania referendum w sprawie niepodległości tego regionu Hiszpanii, w odpowiedzi na decyzje Sądu Najwyższego w Madrycie w sprawie aresztowania członków autonomicznych władz regionalnych Katalonii oświadczyła w czwartek: "Uznaję Puigdemonta za legalnego premiera Katalonii". "Nie uznaję jednak deklaracji niepodległości Katalonii" - dodała konsekwentnie pani Colau, która krytykowała od początku tę inicjatywę jako "podyktowaną interesami partyjnymi", zarzucając jednocześnie rządowi w Madrycie podobną motywację. Na czwartkowej sesji Rady Miejskiej Barcelony Colau zadeklarowała, że będzie bronić "prawomocnych instytucji katalońskich do czasu, aż Katalonia odzyska swój samorząd", i potępiła "decyzję polityczną", za jaką uznała aresztowanie byłych członków regionalnego rządu, rozwiązanego decyzją najwyższych władz Hiszpanii. Uczestnicy sesji Rady Miejskiej odrzucili wniosek radnych rządzącej w Hiszpanii Partii Ludowej premiera Mariano Rajoya, poparty przez katalońskich socjalistów i liberalną partię Ciudadanos, który proponował poparcie dla wyborów w Katalonii wyznaczonych przez rząd hiszpański na 21 grudnia. O wyniku głosowania zdecydował sprzeciw ruchu obywatelskiego Barcelona en Comun (Wspólna Barcelona), który wyniósł Adę Colau na stanowisko burmistrza Barcelony.