Reklama

Węgry chcą wprowadzić stan wyjątkowy, kończą budowę płotu

​W związku z narastającym kryzysem imigracyjnym, szef węgierskiego MSW wnioskuje o wprowadzenie stanu wyjątkowego. Decyzja ma zapaść w najbliższy wtorek.

Propozycja będzie pierwszym punktem obrad najbliższej Rady Ministrów 15 września - sprecyzował szef kancelarii Janosz Lazar na cotygodniowej konferencji prasowej.

W tym roku na Węgry dotarło już 175 tys. migrantów z Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki, taktując ten kraj najczęściej jako tranzyt w drodze do Niemiec.

Najnowsze węgierskie przepisy penalizują naruszenie węgierskiej granicy z Serbią, długości 175 km, gdzie budowane jest ogrodzenie z siatki i drutu żyletkowego. Wprowadzają także urzędniczą szybką ścieżkę załatwiania wniosków osób ubiegających się o azyl (12 dni).

Reklama

Lazar powiedział, że ogrodzenie, wysokości 3,5-4 metrów, ma być gotowe na początku października, a nie na koniec października, jak planowano wcześniej. Uznał, że ogrodzenie będzie stanowiło "adekwatny sposób ochrony kraju, zwłaszcza że z jednej strony będzie patrolowane przez policję".

W ciągu ostatniej doby na granicę serbsko-węgierską dotarło ok. 5 tys. migrantów, w tym uchodźcy z Bliskiego Wschodu uciekający przed konfliktami. To rekord - podała w czwartek państwowa serbska telewizja RTS.

Tymczasem austriackie koleje OeBB poinformowały, że z powodu ogromnego przeciążenia pociągów przyjeżdżających z Węgier muszą tymczasowo wstrzymać komunikację kolejową z tym krajem. Węgry wprowadziły komunikację zastępczą, która dociera tylko do granicy.

Przedstawione w środę plany KE przygotowują UE na ewentualność podjęcia kolejnych decyzji o dystrybucji uchodźców docierających do krajów członkowskich. Bruksela chce ustanowienia trwałego systemu relokacji na wypadek nagłego napływu uchodźców do jednego bądź kilku państw unijnych. Również ten system byłby oparty na ustalonych z góry procentowych kwotach, ilu uchodźców przypadnie na poszczególne państwa.

Zgodnie z propozycją KE system ten byłby uruchamiany automatycznie przez Komisję Europejską w przypadku zaistnienia kryzysowej sytuacji. Podstawą prawną byłby tzw. akt delegowany, co oznacza, że to Komisja podejmowałaby decyzje o uruchomieniu systemu, a kraje unijne i Parlament Europejski miałyby trzy miesiące na ewentualne wyrażenie sprzeciwu.

PAP/IAR

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy