Góra św. Anny - miejscowość i jednocześnie szczyt w województwie opolskim. Okolice góry były miejscem krwawych walk w czasie III powstania śląskiego. Polscy powstańcy zablokowali w tym rejonie natarcie nacjonalistycznych formacji niemieckiego Freikorpsu. Niemcom nie udało się złamać polskiego frontu i w połączeniu z sukcesami w rejonie Kędzierzyna i Olesna, Polska uzyskała część Górnego Śląska ze złożami bogatymi w węgiel, który stał się jednym z filarów gospodarki II Rzeczpospolitej. Natomiast sama Góra św. Anny przypadła w podziale terytorialnym Niemcom. Chcieli podkreślić przynależność tego regionu do swojego państwa. Na górze znajdował się kamieniołom, gdzie zbudowali amfiteatr na siedem tysięcy miejsc siedzących. Terenem zaczęła "opiekować" się Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników. Na szczycie skalnej skarpy powstało mauzoleum. Wewnątrz Niemcy umieścili sarkofagi z prochami żołnierzy Freikorpsu. Góra św. Anny. Z nacjonalizmu w komunizm Kiedy w 1945 roku na miejscu pojawiła się Armia Czerwona, podjęto decyzję o wysadzeniu mauzoleum. Na jego miejscu miał stanąć pomnik upamiętniający powstańców. Monument szybko został zaangażowany do polityki historycznej nowej, komunistycznej władzy. Z pierwotnego założenia zniknęła figura powstańca z brązu. Na ścianie pomnika pojawił się natomiast sierp i młot oraz żołnierze Ludowego Wojska Polskiego i Armii Czerwonej. Również ci ostatni są tam do dzisiaj. W wolnej Polsce po 1989 roku Pomnik Czynu Powstańczego, podobnie jak amfiteatr, przez lata niszczały i nie zostały zdekomunizowane. Miejsce ciężkich walk o polskość Śląska i bohaterskich starć powstańców pozostaje, mówiąc delikatnie, zaniedbaniem wszystkich kolejnych władz III RP. W ostatnich latach podjęto decyzję, że państwo polskie w końcu zrewitalizuje teren i zdekomunizuje pomnik. Teraz jednak decyzję ponownie zmieniono. Wojsko wstrzymuje prace W 2021 roku przypadła setna rocznica III powstania śląskiego. PiS zobowiązało się do rewitalizacji Pomniku Czynu Powstańczego i amfiteatru. Wyzwanie finansowo przekraczało możliwości miejscowego samorządu, więc teren trafił pod opiekę władz centralnych i stał się - obok Westerplatte i Grobu Nieznanego Żołnierza - jednym z miejsc, którymi opiekuje się Wojsko Polskie. Powstała koncepcja przebudowy, a inwestycję wpisano do Planu Inwestycji Budowlanych Sił Zbrojnych RP. Teraz jednak zapadła decyzja, że przynajmniej na razie, rewitalizacji nie będzie. "Realizacja inwestycji została wstrzymana czasowo na etapie projektowym" - przekazało Interii Ministerstwo Obrony Narodowej. Resort wskazuje, że przebudowa amfiteatru i pomnika miała pochłonąć 48 milionów złotych. "W obecnej sytuacji geopolitycznej środki finansowe resortu obrony narodowej zostały skierowane na zabezpieczenie pilnych potrzeb inwestycyjnych Sił Zbrojnych RP. Realizacja przedmiotowego zadania będzie mogła być wznowiona w terminie późniejszym - w miarę możliwości finansowych resortu obrony narodowej" - zapewnia ministerstwo. MON dodaje, że "nieruchomość pozostaje w zasobach wojska i nie złożono żadnego wniosku o jej przekazanie poza resort obrony narodowej ani nie planuje się jej przekazania do organów samorządowych". "Skandal" kontra "pilniejsze wydatki" Decyzja kierownictwa MON wywołała oburzenie poprzedniej ekipy w resorcie. - To jest skandal. Zaprzepaszczenie trzech lat pracy mojej osobiście i wielu ludzi w resorcie obrony, którzy chcieli przywrócić świetność temu miejscu - mówi w rozmowie z Interią Marcin Ociepa, były wiceszef MON w rządzie Zjednoczonej Prawicy. - W tym roku miała ruszyć budowa. Pomnik na Górze św. Anny jest świętym miejscem pamięci dla całego Śląska. Dwóch województw: śląskiego i opolskiego - dodaje poseł. - Nam też było trudno znaleźć pieniądze, ale je znaleźliśmy. Uznaliśmy, że nie można wiarygodnie promować służby w Wojsku Polskim, jeżeli po stu latach nie oddaje się pamięci ludziom, którzy wtedy walczyli i polegli - zaznacza Ociepa. MON tłumaczy, że inwestycja jest wstrzymana ze względu pilne potrzeby inwestycyjne wojska. - A my nie mieliśmy pilnych potrzeb? Nadzorowałem departament budżetowy MON, kiedy wybuchła wojna. My znaleźliśmy pieniądze i wystarczyło ich nie zabierać. Te pieniądze były zapisane w budżecie i oni je po prostu zabrali mieszkańcom Śląska - uważa Ociepa. - Wiem, że ministerstwo stać na tego typu inwestycje. Zaprzepaszczono prace i pieniądze publiczne, ponieważ przygotowana dokumentacja straci ważność, jeżeli za chwilę nie rozpocznie się budowa - mówi dalej poseł. - Wszystkie frazesy polityków PO i PSL o patriotyzmie, pamięci historycznej, można wsadzić między bajki - zaznacza Marcin Ociepa, który jest posłem z województwa opolskiego. O komentarz poprosiliśmy również polityka PO z regionu. - Jak słyszę tę opowieść "kiedyś to było, a teraz nie ma na cokolwiek", to nieważne czy to jest Ministerstwo Obrony Narodowej, czy jakiekolwiek inne, to populiści z PiS-u wydawali pieniądze, których nie mieli i robili wokół tego propagandowe ruchy - mówi Interii Witold Zembaczyński. - Podejrzewam, że temat wypłynął od Ociepy, byłego wiceministra obrony, dla którego punkty jak kościoły, pomniki są ważniejsze, niż inne wydatki na egzystencjalnie ważnych odcinkach naszej obrony - dodaje poseł PO. - Kocham to miejsce - zapewnia Zembaczyński, mówiąc o Górze św. Anny. - Ale skoro są pilniejsze wydatki, to musi po prostu poczekać - wskazuje polityk. Jakub Krzywiecki Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!